~z perspektywy Marthy~
Wszystkie wydarzenia, wszystkie emocje skumulowały się.
Minęłam próg sali przylotów i uniosłam głowę do góry. Wśród tłumu czekających
na swoich bliskich wypatrzyłam Willa. Jego twarz nie oddawała żadnych emocji.
Była bezwyrazowa, ponura. Wzrok mojego brata błądził pomiędzy jednym, a drugim
stoiskiem z napojami i przekąskami. Zawiodłam go. Moją mamę, mojego tatę, ale
przede wszystkim siebie. Szanse były nikłe, jednak myślałam że stać mnie na
znacznie więcej. Wraz z opuszczeniem samolotu powróciłam do szarej
rzeczywistości, monotonii. William spojrzał w moją stronę. Na twarzy Bruneta
można było dostrzec delikatny uśmiech. Wiedziałam, że to wymuszony gest. Miałam
takie przeczucie, a nawet pewność, że to był maskujący blef. Wolno zmierzałam w
jego stronę. Bałam się konfrontacji i tych wszystkich wyrzutów. Zaprzepaściłam
szanse, ludzie mają prawo narzekać na mnie i obrażać moją osobę. Willdo przepchał
się przez tłum ludzi, a ja z każdym krokiem będąc bliżej brata miałam większą
ochotę płakać. Poczułam, że moje oczy się szklą. Nagły napływ łez spowodował,
że nie mogłam ich dłużej tamować. Będąc dosłownie dwa kroki od Willa po moich
policzkach zaczęły spływać łzy. Chłopak rozłożył ramiona. Pozwolił wtulić się w
jego tors. Poczułam się bezpiecznie, beztrosko. Czułam bijące od niego ciepło.
Will otulił mnie swoimi ramionami i ucałował czubek mojej głowy.
-Przepraszam. – tylko tyle zdołałam powiedzieć, a właściwie wyszeptać. Brunet
odsunął się na krok ode mnie, lecz w dalszym ciągu trzymał moje ramiona.
-Martha, nie płacz. – otarł spływającą pojedynczą łzę. – Nie
warto. Nie poznali się na tobie, na twoim talencie. Ich strata. – mój brat
ponownie przytulił mnie do siebie tym razem zdecydowanie mocniej. – No już.
Panno Brooks głowa do góry. Chce zobaczyć ten piękny uśmiech. – spojrzałam w
oczy Williama. Pomimo, że obraz był rozmazany ja w dalszym ciągu mogłam
dostrzec jego delikatne rysy twarzy. Pod wpływem jego słów ogarnęło mnie
ciepło. Kąciki moich ust mimowolnie powędrowały do góry. Will zabrał moją
walizkę i ujął moją dłoń. Zaczął prowadzić do samochodu. – Wracajmy, rodzice
czekają.
*
Woda wypełniająca większą część wanny swobodnie zakrywała
moje ciało. Dała ukojenie moim zszarganym nerwom. Wytchnienie od wszystkiego.
Siedziałam wpatrując się w kafelki ścienne. Od czasu do czasu podnosiłam dłoń
do góry i obserwowałam jak krople cieczy wracają do swojego epicentrum. Można
by powiedzieć, że w pewnym sensie relaksowało mnie to. Nie myślałam wtedy o tym
co wydarzyło się kilka dni temu. Rozpamiętywanie jest najgorszym czym Bóg nas
obdarzył. Wolałabym dać sobie spokój i zapomnieć. To było niemożliwe.
Przynajmniej mi się tak wydawało. Musiałam otwarcie przyznać przed sobą, że
jestem słaba. Za mało treningów, za mało wysiłku. To dało się we znaki 19.
listopada. Zawaliłam najważniejszą dla mnie sprawę, a teraz było mi szkoda.
Nabrałam chęci do jeszcze cięższych ćwiczeń. Chciałam zacząć walczyć z moją
słabością, jaką było rozpamiętywanie. Z moich przemyśleń wypędził mnie
delikatny odgłos. To deszcz zaczął padać i uderzał o szybę z całą swoją siłą. Spojrzałam
przed siebie. Wpatrywałem się w okno jak zaczarowana. Lubiłam deszcze. Każdy Londyńczyk
powie, że go lubi. To normalne w naszym mieście. Zawsze uchodziło ono za
pochmurne i najbardziej nieprzewidywalne pod względem pogody. Każdy
mieszkaniec, jak i turysta miał przy sobie swój parasol czy pelerynę. Ja nie
miałam tego w zwyczaju, więc nie raz gdy drobne krople zaczęły zlatywać z nieba
ja wracałam do domu bez suchej nitki na sobie.
Sięgnęłam po puszysty ręcznik leżący na blacie obok
umywalki. Osuszyłam swoje ciało i
opuściłam wannę. Stanęłam na zimnych kaflach, moje ciało momentalnie przeszedł
dreszcz. Założyłam na siebie mój liliowy szlafrok, aby zapowiedz dalszym
dreszczom. Podeszłam do okna. Spojrzałam
na Londyn zza szyby sponiewieranej mokrymi plamami. Zawsze kiedy musiałam
pomyśleć przychodziłam właśnie do łazienki i patrzyłam na London Bridge. To był
największy urok mieszkania w Londynie. Mogłam patrzyć się na tętniące życiem
miasto zaledwie zza szyby w skromnym domu. To właśnie tam spędzałam najwięcej czasu.
Nie był to czas zmarnowany. Był najlepszy i niepowtarzalny.
*
-Mamo? – wychodząc z mojego pokoju zaczęłam rozglądać się po
domu w poszukiwaniu moich bliskich. Szukając mamy zajrzałam do kuchni. To tam
zazwyczaj krzątała się ta wątła kobieta. – Tato? – Następnym moim przystankiem
był mały warsztacik ojca. – Will? – za każdym razem odpowiadała mi cisza. –
Jest ktoś w domu? – krzyknęłam na cały głos. Ponownie nic nie usłyszałam. Wszyscy
gdzieś nagle zniknęli, a ja miałam poczucie, że muszę komuś pomóc w jego
codziennych czynnościach. Nie było mi to widocznie dane tego dnia. Maszerując
po opustoszonym domu znalazłam małą karteczkę zaadresowaną do mnie. Leżała na stoliczku
zaraz przy wyjściu z domu. Podniosłam ją do góry i zaczęłam czytać ciąg
wyrazów.
‘Kochanie, wyszłam do pani Ceaton. Tata pojechał po
materiały do hurtowni, a William miał do załatwienia ważną sprawę. Będziemy
niedługo. Nie martw się o nas. Mama.’
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę salonu. Sięgnęłam
po pilota, aby po chwili włączyć telewizor. Zadziwiającym faktem był fakt, że
ostatnio oglądanym kanałem była stacja muzyczna. Mój tata zwykle nie lubił oglądać tego typu rzeczy. Preferował mecze i
wiadomości. Odłożyłam pilota z powrotem na stoliku. Usiadłam na kanapie i
wsłuchiwałam się melodiom docierającym z odbiornika. W prawym górnym rogu
pojawiła się zapowiedź następnego programu. Po audycji, która leciała w tamtym
momencie mieli wyemitować wywiad na żywo z Los Angeles. Z myślą, że brak
zajęcia i deszcz paraliżują mnie i zmuszają do siedzenia w domu postanowiłam
obejrzeć go.
W przeciągu niecałych pięciu minut na białym tle pojawił się
prezenter, zapraszający widzów na wywiad-niespodziankę.
-Witamy wszystkich widzów przed telewizorami. Jestem Kim
Carter i poprowadzę dzisiaj dla was program. Wiemy, że sensacją dla was jest iż
sławny boyband One Direction zawitał w Los Angeles aby w najbliższych kilku
dniach dać serie koncertów na arenie Staples Center. Postanowiliśmy to
wykorzystać i przeprowadzić wywiad z nimi. – powiedziała kobieta o długich,
kręconych włosach. – Witamy was w Los Angeles. Miło mi was tu gościć dzisiaj.
-To nam jest miło, że możemy porozmawiać z tobą. – kamera skierowała
się na chłopaka w bardzo krótkich włosach i już po chwili na ekranie pojawił
się purpurowy pasek z napisem ‘Liam’. Kobieta zaśmiała się na te słowa i
kontynuowała wywiad. Podczas niego Kim pytała głównie o ich trasę koncertową,
ich następną płytę i historie miłosne, których nikt dotąd nie słyszał. Patrzyłam na każdego po kolei.
Wydawali się być miłymi, dobrze ułożonymi chłopakami. Przez kilka minut
zdążyłam nauczyć się imion każdego z nich. Najbardziej rozpoznawalny był chyba
Blondyn. Jego śmiech był tak zaraźliwy i tak bardzo znajomy, że nie dało się
nie uśmiechnąć. Dodatkowo irlandzki akcent też dawał o sobie znać praktycznie w
każdym wypowiedzianym przez niego słowie. Koło Nialla siedział Harry. Chłopak o
brązowych lokach i jeżeli dobrze mi się zdawało, o zielonych oczach. Podczas
wywiadu był ponury. Prawie w ogóle się nie odzywał i był stale zapatrzony w
jakiś punkt. Zaintrygował mnie. Wyglądał uroczo kiedy cały czas skupiał się na
czymś. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-Panie Styles. – Carter zwróciła się do chłopaka, który
automatycznie odwrócił głowę w jej stronę. – Coś taki zamyślony? Wyglądasz na
przygnębionego. Czy coś nie gra?
-Ma złamane serce. – wtrącił Louis.
-To fatalnie. Jak do tego doszło? – dziennikarka była bardzo
dociekliwa. Gdybym była na miejscu Harryego nie odpowiedziałabym na to pytanie.
To jego prywatna sprawa, która na pewno mocno uciska jego serce. Nawet ludzie
showbiznesu mają swoje życie prywatne. Oni są tylko ludźmi.
-Zakochał się w nieodpowiedniej dziewczynie. – irlandzki akcent
znów zadźwięczał w moich uszach. Kim jedynie pokręciła głową i uważnie spoglądała
na Stylesa, który sprawiał wrażenie jakby zaraz miał się rozpłakać.
-Dajcie mu spokój. – tym razem głos zabrał Zayn. Na pierwszy
rzut oka sprawiał wrażenie jakby Loczek był jego najlepszym przyjacielem,
dlatego go broni przed dziennikarskimi piraniami. – To jego sprawa. – Harry posłał
mu pełne podzięki spojrzenie. Już na pewno wiedziałam, że to był nie wygodny
dla chłopaka temat. Kobieta ponownie wzruszyła ramionami i powróciła do
wywiadu. Jej obojętność względem tego była karygodna. Pokazała tym, że szuka
tylko sensacji. Nienawidziłam czegoś takiego. Nigdy nie chciałam być sławna ze
względu na brukowce i tabloidy, które non-stop wygadują brednie na temat
zwykłych ludzi, którym zwyczajnie w świecie poszczęściło się w życiu. Nie to co
poniektórym. Na samo wspomnienie czułam nieprzyjemny dreszcz. Oczy same szkliły
się. Będąc sama w domu dałam upust łzą, które tak bardzo przypomniały mi te
bolesne wspomnienia, które na pewną spędzą sen z moich powiek przez następne kilkanaście
tygodni…
~*~
Witam was ponownie. :))
przepraszam, że tak długo nie dodawałam nic, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam czasu.
nawał nauki w tym tygodniu to spowodował.:(
*
co do rozdziału to wyszedł moim zdaniem taki nie za fajny.
miałam wiele pomysłów, ale nie wiedziałam jak to rozegrać.
dlatego jest taki, anie inny.;/
przepraszam za wszelkie błędy.
*
piszcie swoją opinię poniżej.
7+ komentarzy = następny rozdział.
*
a tak w ogóle to dnia dzisiejszego jeden z głównych bohaterów obchodzi urodziny.:)
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO JUSTIN! :) x
Świetny,boski i przecudowny..<3 Kieedy planujesz dodac następny.?:>/Daniella.*-*
OdpowiedzUsuńOn jest zajebisty a nie beznadziejny. ! Tylko troche krótki ale po za tym nie mam uwag :D. Kiedy następny ? :D / Ziuta_xD
OdpowiedzUsuńo matko jaki Harry biedny ;( i Martha ! musza sie spotkacc i ona sie w nim zakochac ;3 genialnyy ;* czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńZzx
Boskie czekam na kolejne i wszystkiego najlepszego Justin
OdpowiedzUsuńWeź, ja tam myślałam, że Harry powie coś o tym, że szuka Marthy czy coooś. A tu on tak smuta. Biedny. :(
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy. xx
Smutnoo ;/ ale rozdział cały naprawde fajny ! Już nie mogę się doczekać co wydarzy się dalej ;) letmeloveyou1.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńfajny. ;}
OdpowiedzUsuńJest genialny a nie! ciekawe co będzie się działo dalej ;D
OdpowiedzUsuńBomba cudo i ;D
OdpowiedzUsuń-Natt
Wspaniałe, czekam na next
OdpowiedzUsuńPrzypadkowo trafiłam na Twojego bloga, a po przeczytaniu tego rozdziału muszę przyznać, że świetnie piszesz. Zaintrygowała mnie ta historia, zabieram się do czytania opowiadania od początku ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://sad-beautiful-tragic-love.blogspot.com/