piątek, 29 marca 2013

Chapter 10.


~z perspektywy Harryego~

Chodziłem nerwowo po naszym hotelowym pokoju. Justin wyjechał do Londynu w poszukiwaniu Marthy. Czekałem tak bardzo na moment kiedy usłyszę dźwięk telefonu oznajmujący nadchodzące połączenie od Justina. Była to jedyna rzecz, którą chciałem usłyszeć przez ostatnie kilka dni. Do nikogo się przez ten czas nie odzywałem. Chodziłem cały nabuzowany. Wszystko mnie drażniło. Jakby to powiedział Liam ‘ bez kija nie podchodź’. Poniekąd było to trafne sformułowanie. Gdy ktoś próbował ze mną normalnie porozmawiać ja bezpodstawnie naskakiwałem na niego. Jednak oni powinni mnie zrozumieć. W końcu wiedzą doskonale co to znaczy się zakochać. Tak, zakochać. Zakochałem się w obcej mi dziewczynie. Brzmi idiotycznie,
prawda? Serce nie sługa, bym odpowiedział.
Z każdą sekundą co raz bardziej bałem się, że to się uda. Miałem takie głupie przeczucie, że Justin da ciała, palnie jakąś głupotę i zniechęci ją do przyjazdu. Zabiłbym go wtedy. Własnymi, gołymi rękami. Moje życie wisiało na włosku, a Bieber jednym niewłaściwym ruchem lub słowem mógł go zepsuć.
Usłyszałem wreszcie tak wyczekiwany przeze mnie sygnał. Jak opętany rzuciłem się do telefonu leżącego na małym stoliczku do kawy. Podniosłem urządzenie i dostrzegłem napis ‘Justin’. Bez chwili wahania odebrałem.
-Jest w Los Angeles? – zapytałem szybko.
-Tak. Mnie też jest miło cię słyszeć. – zaśmiał się.
-Nie rób sobie jaj tylko mi odpowiedz na pytanie! – doprowadzał mnie do nerwów.
-Dobrze. Spokojnie. – powiedział. Słychać było, że jest bardzo zrelaksowany. – Tak. Jest w Los Angeles. – w mojej głowie zamigotało. Zacząłem szybko poruszać się po podłodze. Na twarzy pojawił się wielki uśmiech. Byłem szczęśliwy jak cholera. Sama informacja, że szczęśliwie dotarła na miejsce była dla mnie czymś niesamowitym.
-Kiedy mogę ją spotkać?
-Wpadnij dzisiaj wieczorem na próby moich tancerzy. Wtedy ją zobaczysz.
-Do zobaczenia.
-Trzymaj się. – połączenie urwało się. Byłem w ogromnym szoku. Nie potrafiłem zrozumieć, że dzieje się to naprawdę. Zacząłem skakać ze szczęścia. Czułem się wspaniale ze świadomością,  że już wkrótce ją spotkam, zamienię kilka zdań.
Pospiesznie popatrzyłem na zegarek. Dochodziła godzina szósta po południu. Ruszyłem szybko do mojej szafy i wybrałem czysty t-shirt w kolorze beżu. Na wierzch położyłem skórzaną, brązową kurtkę. Spojrzałem w lustro i zaczesałem swoje loki ręką. Włożyłem do ust gumę do żucia i opuściłem hotelowe zacisze. Wsiadłem w wypożyczone przez Paula auto. Pojechałem w miejsce w którym dobywały się próby. Zaczynałem się zastanawiać co jej powiem. Nie miałem pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji. Nie codziennie miewam coś takiego. Zaczynałem się denerwować. Czułem jak żołądek kurczy się we mnie, co powodowało, że mój brzuch dawał mi mocno w kość.
~Nie denerwuj się tylko. Spokojnie. – powtarzałem sobie w głowie. Nie mogłem przecież wyjść na
zestresowanego przed nią. Miałem zamiar zrobić jak najlepsze wrażenie. Powoli wypuszczałem zaległe w płucach powietrze, po czym na jego miejsce wdychałem nowe i świeże. Z każdym metrem byłem bardziej zestresowany. Było ze mną gorzej niż z maturzystami. Miałem wrażenie jakbym podchodził do testu. Nigdy nie lubiłem tego uczucia. To pozostanie raczej niezmienne do końca mojego życia.
Zajechałem na parking przed nowoczesnym budynkiem. Zająłem jedno z miejsc parkingowych. Wysiadłem z wozu, po czym zamknąłem samochód pilotem. Popatrzyłem jeszcze na swoje odbicie w bocznej szybie i poprawiłem koszulkę. Chciałem wyglądać idealnie na pierwszym spotkaniu z nią. Ponownie zaczerpnąłem łapczywie powietrza w swoje płuca. W pełni wyluzowany, tak mi się przynajmniej zdawało, ruszyłem w stronę szklanych drzwi wejściowych. Wchodząc do środka na fotelu zobaczyłem siedzącego Scootera. Podszedłem do niego i powitałem uściśnięciem dłoni.
-Harry Styles tutaj? Coś nieprawdopodobnego. – zaśmiał się. – Co cię tu sprowadza?
-Przyszedłem spotkać się z Justinem.
-A nie przypadkiem z Marthą? – podniósł jedną brew do góry. Miał bardzo badawczy wyraz twarzy. Trochę mnie przerażał.
-Możliwe. – odpowiedziałem. – Wiesz może gdzie jest?
-Martha czy Justin?
-Oboje. – powiedziałem nie chcą odpowiadać na więcej zbędnych pytań. Już chciałem ją zobaczyć. Minęło sporo czasu od castingu. Stęskniłem się za widokiem jej twarzy.
-Musisz pójść tym korytarzem. Pierwsze drzwi to sala treningowa. Tam powinni być. – poklepał mnie po ramieniu i wrócił do czytania gazety. Rzuciłem ciche ‘dzięki’ i ruszyłem we wskazanym kierunku. Wyciągnąłem z kieszeni spodni swojego iPhona. Wbiłem hasło na odblokowanie klawiatury, po czym natychmiast wszedłem na kontakty. Znalazłem w spisie numer Justina. Wykręciłem go i przyłożyłem słuchawkę do ucha. Usłyszałem kilka sygnałów, ale on nie odbierał. Jego głos usłyszałem dopiero za szóstym sygnałem.
-Już jestem. – powiedziałem pospiesznie.
-Gdzie dokładnie?
-Przed salą treningową.
-Poczekaj pięć sekund, zaraz tam przyjdę.
-Czekam.  – Bieber rozłączył się. Oparłem się o ścianę i cierpliwie czekałem na przybycie Kanadyjczyka. Po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Odwróciłem głowę w stronę, z której dochodził hałas. Moim oczom ukazał się jeden z najbardziej pożądanych ludzi showbiznesu.
-Jak leci? – zapytał z uśmiechem.
-Dobrze. A z resztą to nie ważne. Powiedz mi jak udało ci się ją tu sprowadzić?
-Pojechałem do Londynu. Odwiedziłem ją w jej szkole, podczas pozaplanowych zajęć.
-Co było dalej? – stanąłem naprzeciwko niego.
-Była zaskoczona moją obecnością. – stwierdził. – Zaproponowałem jej to od razu po tym jak wszedłem do sali.
-Chcesz mi powiedzieć, że ona od tak się zgodziła? Bez żadnych komplikacji? – zdumiało mnie to. Na jej miejscu musiałbym się zastanowić. Przeanalizować wszystkie szczegóły, za i przeciw.
-Tak. Od razu się zgodziła. – uśmiechnął się szerzej. Justin odsunął się trochę w prawą stronę. Dokładnie widziałem co dzieje się w pomieszczeniu. Wszyscy tancerze siedzieli na podłodze. Ona również. Śmiała się akurat. Wyglądała uroczo. Ten widok sprawiał mi ogromną radość. Czułem jak ciepło otacza moje ciepło. Uniosłem delikatnie kąciki ust do góry.
-O której kończą próbę? – zapytałem cały czas na nią spoglądając.
-Bardzo ci zależy, żeby z nią porozmawiać?
-Stary, nawet nie wiesz jak bardzo. – popatrzyłem na niego. On tylko pokiwał twierdząco głową.
-Scooter! Możesz na chwile tutaj pozwolić? – krzyknął, wołając swojego menadżera.
-W czym problem? – zapytał uśmiechnięty mężczyzna.
-Możesz pójść powiedzieć im, że na dzisiaj koniec.
-Ale oni niedawno zaczęli. – zakomunikował.
-To nic. Niech mają trochę luzu dzisiejszego wieczoru. – Brown posłuchał Biebera i ruszył w stronę wejścia. Oznajmił tancerzom, że mogą się zbierać. Słychać było iż są zadowoleni z tego faktu. – Jesteś ich wybawicielem Styles. – zaśmiał się.
-Tak to sobie tłumacz. -  z sali zaczęli wychodzić ludzie. W bardzo dobrych nastrojach kierowali się do szatni znajdującej się na końcu korytarza. Nigdzie jej nie widziałem. Zapewne przewinęła mi by się jej twarz przed oczami. Tak jednak nie było. Brooks wyszła na samym końcu, na plecach jakiegoś chłopaka. Po dokładniejszym przyjrzeniu się mu rozpoznałem w nim tego samego chłopaka z castingu, któremu wtedy tak źle życzyłem. Zacisnąłem mocno ręce w pięści i przyglądałem się tej dwójce. Poczułem ukłucie w sercu. To naprawdę wydawało mi się dziwne. Byłem zazdrosny o kogoś kogo praktycznie nie znam. Po chwili z rąk dziewczyny wypadła butelka z wodą. Zaczęła toczyć się w moim kierunku. Eastwood opuścił Marthę na podłogę, a by ta mogła zabrać swojego ‘ uciekiniera’. Brooks poczęła zmierzać za butelką. Była co raz bliżej mnie, a ja czułem się jakbym miał nogi z waty. Żołądek znów się ścisnął. Ponownie poczułem to uczucie jak przed testem. Martha schyliła się po swoją zgubę, a ja chcąc zachować się jak na dżentelmena przystało ukucnąłem z zamiarem podania jej butelki. Przez przypadek w tym samym czasie nasze dłonie skierowały się w kierunku plastiku. Nie uniknionym tego skutkiem była styczność naszych ciał ze sobą. Poczułem jak silny, przyjemny dreszcze przeszywa moje ciało. Uniosłem twarz ku górze i zobaczyłem jej zniewalające niebieskie tęczówki. Mogłem tonąć w nich całymi dniami i nocami. Ich magia wpędzał mnie w trans, z którego ona sama mogła mnie wybudzać. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Tak po prostu, w ciszy. Nie zapadło nawet żadne słowo pomiędzy nami. Czas tak jakby zatrzymał się. Nie ważne było dla mnie, że świadkami tego są Bieber i Eastwood. Nic nie było ważne w tamtym momencie. Tylko ja, ona i nasze ciągle dotykające się dłonie. Niepewnie podniosłem kawałek plastiku i oddałem go jego właścicielce. Dziewczyna słodko uśmiechnęła się.
-Dziękuję. – odparła nieśmiało. Ruszyła powrotem w stronę szatni. Cały czas na nią spoglądałem. Ona co kilka sekund odwracała się w tył. Czułem się jak w niebie kiedy mogłem patrzeć w jej oczy. To było naprawdę coś niesamowitego. Będąc już obok wejścia odwróciła się do mnie i uraczyła mnie swoim pięknym uśmiechem. Zniknęła za drzwiami. Dalej stałem oszołomiony tym wszystkim. To była najpiękniejsza chwila mojego życia. Nie mogłem sobie darować, że już się skończyła.
-Oj stary. Jesteś zadurzony w niej i to poważnie. – stwierdził Justin kładąc mi rękę na ramieniu.
-Poważnie… - powtórzyłem cicho. Nie kontrolowałem tego co mówię.
-Słuchaj. Jutro robię imprezę w mojej posiadłości. Przyjdźcie z chłopakami. Ona też tam będzie. To będzie twoja okazja, żeby poznać ją bliżej. – przeniosłem tępe spojrzenie na chłopaka. Pokiwałem głową, na znak że się zgadzam. Chwilę później bez żadnego ostrzeżenia objąłem go swoim ramieniem. On jedynie poklepał mnie ręką po plecach.
-Dziękuję. – wyszeptałem.
-Nie masz za co dziękować.
~*~
Witam Was kochani po tak długiej nieobecności.
Przepraszam Was za to bardzo.
nawaliłam. po raz kolejny.
mam nadzieję, że nie będziecie się na mnie gniewać.:)
myślę, że takie coś już się nie powtórzy.:)
*
swoją drogą to ciekawi mnie Wasze zdanie na temat tego rozdziału.
piszcie swoje opinie poniżej.
7+ komentarzy = nowy rozdział.:) 

10 komentarzy:

  1. Super już nie mogę się doczekać następnej

    OdpowiedzUsuń
  2. Meeeeega, czekam na następną

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział - boski. Ten moment, gdy patrzyli sobie w oczy i kiedy Martha szła do szatni, ale co chwila odwracała się do Hazzy... Aww :') Cud, miód i maliny. Jesteś genialna w pisaniu, wiesz? Masz wielki talent, którego Ci zazdroszczę. Historia bardzo ciekawa i wciągająca, a wygląd bloga też super. Podsumowując: uwielbiam to opowiadanie <33
    Życzę weny, więcej tak wspaniałych rozdziałów jak ten i dalszych sukcesów w pisaniu.
    Pozdrawiam ~ Cyziia

    Wpadniesz do mnie? ;p ---> http://true-friendship-and-maybe-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zayebisty rozdział ! *w* Matko, jakie to było słodkie kiedy patrzyli sobie w oczy <333 Awww <3333 Dobrze, że Justin robi tą imprezę. Mam nadzieję, że Martha i Harry się zapoznają dobrze <3 Tylko, żeby ona nie zakochała się w Ian'ie ;o Ona ma być z Harrym T^T Ian to ma być tylko kolega T^T Haha xdd

    Czekam na NN ;* Wenyyy <3333333333

    http://hateorlovesurvives.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. O jakie to jest słodkie jak Harry to opowiada *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. boski boski boski <3 ;*
    czy ty wiesz ,normalne nie moglam sie doczekac .. :D ale sie doczekalam :)
    dziekuje ci za to opowiadanie :*;*

    Zzx

    OdpowiedzUsuń
  7. Ołł yeahh.!*-* Zajebioza normalnie.:D Mam nadzieje ze imprezka bd fajjna.:3 wgl genialne jak zwykle.<3 Chcem żeby juz się poznali.<3
    / Daniella.:***

    OdpowiedzUsuń
  8. jak zwykle po rozdziale u Ciebie jestem nieżywa.. mamo, ratunku. kop dol w ziemi na moja trumne, hahaha. jestem ciekawa tego co sie wydarzy na imprezie, uu. *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam bardzo za spam.
    Na blogu http://life-are-moments.blogspot.com/ pojawił się niedawno 1 rozdział z perspektywy Allie. Zachęcam do wyrażania szczerej opinii oraz dodawania się do obserwatorów jeśli Ci się spodoba.
    Pozdrawiam gorąco i życzę wesołego jajka, Allie ♥

    OdpowiedzUsuń