~Oczami Marthy~
Z łagodnym uśmiechem na ustach wpatrywałam się w widoki za
oknem. Lądowaliśmy. Widziałam jak samolot kołuje. Rozpogodzone niebo i słońce
ułatwiały mi podziwianie świata oddzielonego grubą szybą ode mnie. W mieście
aniołów lądowałam po raz drugi w życiu. Za każdym razem zachwycało mnie tak
samo. Za pierwszym razem nie udało mi się za wiele zwiedzić. Los nie pozwolił
mi na to abym w spokoju zobaczyła Los Angeles. Miałam wielką nadzieję, że tym
razem jednak się uda i poznam to wspaniałe miasto od jego ‘serca’.
-Kenny? – odezwałam się.
-Tak? – odpowiedział mi postawny mulat.
-Długo tutaj mieszkasz?
-Odkąd pracuje dla Justina. – odpowiedział z uśmiechem. –
Nie martw się. Na pewno zadomowisz się w naszym miasteczku.
-Miasteczku powiadasz? – zadrwiłam po czym wybuchłam
śmiechem. – To ci się udało.
-A wracając do tematu. Jeśli poczujesz się samotna to jest
taki osobnik, który z chęcią cię pocieszy. – na jego twarzy pojawił się
cwaniacki uśmiech. Nie miałam zielonego pojęcia o kim mówi Hamilton.
-Proszę?
-Wkrótce sama się przekonasz. – widząc, że mężczyzna nie ma
zamiaru wyjawić mi sekretu, po prostu się poddałam. Wzruszyłam ramionami i
spojrzeniem ponownie powróciłam na szybę prywatnego samolotu Biebera. Przez dłuższą chwile zastanawiałam się o co
mogło chodzić Kennyemu. Byłam ciekawa jego słów. Nawet bardzo ciekawa.
*
Stanęliśmy przed średniej wielkości domem. Budynek utrzymany
był w białym kolorze. Dość małe okna dodawały mu uroku. Stawał się na swój
sposób cieplejszy, przyjemniejszy. Frontowe drzwi także były białe. Nie były
one jednak zwykłe. Dookoła nich pięły się piękne różowe kwiaty. Dzięki temu to miejsce wyróżniało się spośród innych,
wydawało się być niezwykłe, wyjątkowe, magiczne. Uśmiechnęłam się promiennie
gdy zbliżyłam się do wejścia i jedną dłonią przejechałam po czubkach kwiatów.
-Zapraszam. – usłyszałam nagle głos Justina. Spojrzałam w
jego stronę. Dostrzegłam, że Kanadyjczyk gestem ręki zaprasza mnie do środka.
Minęłam próg domu. Widząc jego wystrój oniemiałam i nie kontrolując swoich
czynów cofnęłam się o krok w tył. Budynek miał dwa piętra plus parter. Na każde
z nich prowadziły kręte schody. Ściany i sufit były pokryte tą samą farbą w
kremowym odcieniu. Naprzeciw mnie stał rozciągający się całą długość ściany
regał z książkami. Na środku salonu
umieszczony był dywan, dookoła którego stały dwie kanapy. Z sufitu zwisał
wielki kryształowy żyrandol. Wydawał się być naprawdę duży z dołu. Aż bałam się
zapytać ile on naprawdę mierzy.
Z szeroko rozwartą buzią ruszyłam w głąb domu. Zawędrowałam
do kuchni, łazienek, a także do sypialni i ogromnej garderoby, w której już
znajdowały się rozmaite kreacje. Wychodząc na taras natknęłam się na zwisającą
z drzewa wielką drewnianą huśtawkę, a raczej fotel podwieszony na łańcuchu.
Byłam pod ogromnym wrażeniem. Wszystkim zajął się Bieber. Urządził całe lokum
bardzo nowocześnie, a za razem przyjemnie i nastrojowo. Efekt był niesamowity.
Usiadłam na jednym z siedzeń i wpatrywałam się z zachwytem w dom. – Jak ci się
podoba? - odwróciłam wzrok i
dostrzegłam, że na drugim fotelu zdążył zasiąść już Biebs. Uśmiechnęłam się
szeroko. Nie mogłam ukryć mojego zachwytu.
-Jest nieziemski. – odparłam. – Dziękuję.
-Zostawię cię samą. Zadomawiaj się. Przed piątą wpadnie po
ciebie Ryan.
-W jakim celu?
-Zabierze cię na próbę, skarbie. Nie ma obijania. – chłopak
uśmiechnął się cwaniacko i zniknął za framugą wejścia tarasowego. Zaśmiałam się
cicho i oparłam swoje plecy o wygodne oparcie fotela. Przymrużyłam na chwilę
oczy i myślałam nad tym jak wielkie szczęście mnie spotkało.
*
Wkroczyłam na salę treningową. Widziałam te same twarze,
które widziałam podczas castingu. Stali tam ci, którym się poszczęściło.
Zaczęłam rozglądać się za jednym z chłopaków. Pośród grupki kilkunasto osobowej
próbowałam wyszukać Iana. Musiałam porządnie wytężyć wzrok, żeby go znaleźć.
Każdy był bardzo podobnie ubrany, więc było to nie lada wyzwanie.
-A kogóż to moje piękne oczy widzą? – usłyszałam głos za
plecami, po czym od razu odwróciłam się. Na twarzy pojawił się uśmiech i już po
chwili znalazłam się w objęciach Eastwooda. – Jednak cię przyjęli. Nawet nie
wiesz jak się cieszę, że cię widzę. – wypowiedział głosem tłumionym pośród
moich włosów.
-Ja też się cieszę. – spojrzałam na jego twarz. Wpatrywałam
się chwili w jego oczy, które kryły jakąś tajemnice.
-Ey gołąbeczki. – na raz oderwaliśmy wzrok od siebie
nawzajem i spojrzeliśmy na środek parkietu. – Próba się zaczyna.
-Chodź, przedstawię cię. – powiedział. Ujął moją dłoń i
ruszył przed siebie. Zapoznał mnie z resztą tanecznej ekipy i trenerem i już po
chwili pokazywali mi co i jak mam tańczyć. Nie zajęło to długo, żebym i ja
włączyła się w szybki układ. Nie był on zbytnio skomplikowany. Nowoczesne kroki
taneczne były jego podstawą. Rytm piosenki łatwo wchodził do głowy, więc
wszystko szło jak po maśle.
-Teraz spróbujcie cały układ bez żadnej przerwy – zarządził
Jim, trener i choreograf w jednym. Mężczyzna usiadł za czymś w rodzaju
stoliczka sędziowskiego. Włączył piosenkę ‘All Around The World’ w wykonaniu
Jusa i Ludacrisa. Po chwili pierwszy rząd rozpoczął swój układ. Nam, tym z
‘tylców’, przyszło ta przyjemność odrobinę później. Jednak już po chwili
wszyscy tańczyliśmy w rytm piosenki. W trakcie mini przedstawienia wszyscy się
dużo śmiali i uśmiechali. Trafiło mi się zajęcie, które kocham i dodatkowo ze
świetnymi ludźmi. Niczego nie brakowało w tej układance. Wszystko wydawało się
być idealne. Piosenka dobiegła końca, a my usłyszeliśmy bardzo donośne oklaski
połączone z echem. Odwróciliśmy nasze głowy w bok i dostrzegliśmy naszego
pracodawcę. Podszedł do nas z pogodnym uśmiechem na ustach.
-Czym ja sobie zasłużyłem na takich wspaniałych tancerzy? –
zapytał po chwili. Wywołało tu nas chichot. Brzmiało to naprawdę komicznie.
Justin wypowiedział to z takim dziwnym akcentem, że trudno było się nie
roześmiać. – Macie jeszcze coś mi do pokazania?
-Jeszcze mamy połowę układu do ‘As Long As You Love Me’
szefie. – powiedział Tom, jeden ze szczęśliwców w naszej grupie.
-Jaki tam szefie? – odparł nagle Jus. – Nazywam się Justin i
tak macie się do mnie zwracać. Jasne?
-Oczywiście szefie. – opowiedzieliśmy wszyscy wspólnie, a po całym pomieszczeniu rozniosły się nasze
donośne śmiechy.
-No! Do roboty. – Bieber zajął miejsce obok Jim i przywitał
się z nim ‘męskim powitaniem’. W naszych uszach ponownie zabrzmiała muzyka. Tym
razem układ był nieco inny. Podczas tego utworu ja i Carl mieliśmy swoje
solówki. Rozpoczął chłopak wolnymi i płynnymi ruchami swojego ciała. Później
dołączyliśmy do niego, aż w końcu przyszła kolej na mnie. Tanecznym krokiem
udawałam, że przedzieram się na środek parkietu. Muszę przyznać, że nie był to
zbytnio dobrze wyćwiczony taniec. Każdy robił zazwyczaj śmieszne błędy w
krokach. Mnie przyszło pomylić je z zupełnie innym układem, więc żeby jakoś
uniknąć nie przyjemności i rozluźnić wszystko zaczęłam tańczyć energiczny
‘taniec brzucha’. Spojrzałam na twarz Biebsa i Jima, którzy cały czas
wpatrywali się we mnie z uśmiechem rozmawiali o czymś. Dookoła mnie usłyszałam
pogwizdywanie oraz śmiechy. Po chwili nie wytrzymałam i sama dostała napadu
śmiechu.
-To było niesamowicie nieudane. – powiedział Justin przez
śmiech. Atmosfera, która tam panowała była tak pozytywna, że wszystko kończyło
się tak jak wtedy. Podobało mi się to, że nikt nie obwiniał się za nic i po
prostu bawił się w najlepsze. Naszą zabawę przerwał dźwięk telefonu. JB szybko
spojrzał na ekran swojego iPhona.
-Zaraz wracam. Macie kilka minut przerwy. – Kanadyjczyk
opuścił pomieszczenie, a my rozsiedliśmy się w kółku. Drzwi prowadzące na
korytarz były szklane, więc łatwo było dostrzec co działo się na zewnątrz.
Przez pewien czas widziałam za nimi samego Justina. Widziałam, że z kimś
rozmawia, ale nie miałam pojęcia z kim. Bieber cofnął się w tył, a moim oczom
ukazała się postać wysokiego bruneta z loczkami. Kojarzyłam go skądś. Miałam
wrażenie, ze gdzieś go wcześniej widziałam. Nie miałam jednak czasu zastanawiać
się nad tym, bo do sali wparował Scooter
oznajmiający nam, że na dzisiaj mamy już wolne. Odrobinę zdziwieni, ale także w
pewnym stopniu radośni zaczęliśmy się zbierać.
-Wstawaj piękna. – powiedział Ian wyciągając do mnie rękę.
-Nie mam siły iść.
-No chodź. Poniosę cię. – uśmiechnął się szeroko, a mi
trudno było odmówić. Zabrałam tylko z ziemi butelkę z wodą i wskoczyłam na
plecy mojego przyjaciela. – Oj panno
Brooks, coś się pani przytyło. – zadrwił gdy byliśmy już nieopodal szklanych
drzwi.
-Bardzo śmieszne. – odpowiedziałam. Chłopak delikatnie
popchnął nogą drzwi i szybko przedostał się na korytarz,
-Ale ja mówię poważnie. Wypadało by zrzucić zbędne
kilogramy.
-Nie zamierzam niczego zrzucać. – zaśmiałam się i w tym samym
momencie z rąk wypadła mi butelka. Poturlała się w tył. – Czekaj chwilę. Muszę
to podnieść. – Eastwood odstawił mnie na ziemię i ruszyłam w ‘pogoni’ za
plastikiem. Idąc po nią zobaczyłam, że Justin nadal rozmawia z tajemniczym
Brunetem. Tym razem jednak oni zerkali na mnie. Schyliłam się po
butelkę. Moja dłoń dotknęła ją w tym samym czasie kiedy dłoń nieznajomego. Pod
wpływem jego dotyku po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Niepewnie
uniosłam wzrok ku górze i zatonęłam w głębi zielonych tęczówek Loczka. W tamtym
momencie rozpoznałam go. Wiedziałam już skąd go kojarzyłam. Przede mną stał, a
właściwie klęczał sam Harry Styles. Chłopak podniósł kawałek tworzywa i bez
słowa podał mi go do ręki.
-Dziękuję. – odparłam nieśmiało i zaczęłam kierować się
korytarzem w kierunku szatni. Co jakiś czas odwracałam się jednak w tył. On
nadal patrzył na mnie. Czułam na sobie jego przenikliwe i głębokie spojrzenie.
Uśmiechnęłam się delikatnie i ostatni raz do niego, po czym wbiegłam do szatni,
aby przygotować się do wyjścia.
~*~
no to mamy 9 rozdział.
jak to szybko leci.;o
niedawno przecież dodawałam prolog, a to już prawie połowa opowiadani.;o
jestem w szoku.
*
na swoje wytłumaczenie dodam, że chciałam udostępnić ten rozdział wczoraj, ale miałam problemy z internetem. dodaję więc dzisiaj.
nie jestem z niego zadowolona, ale niech będzie że jest ok.:3
*
mam tylko nadzieję, że Wam się spodobał.
piszcie opnie w komentarzach.:)
7+ komentarzy = next chapter.:)
Boski *----*
OdpowiedzUsuń"to bylo niesamowicie nie udane" haahaha mistrzostwo <3
nie musisz sie usprawiedliwiac ;*
po prostu uwielbiaam to opowiadanie ^.^
matko matko matko oko w oko z Harrym.:d
Niech ja ten Ian 'opusci' XD
+CO ?!CO CO ? juz polowa ,prosze nie nie koncz tg <3
okok czekam na nowyy ;3
Zzx
SUPCIOOOO *.*
OdpowiedzUsuńBoże to jest gaenialne <3
Bombaa ^^
OdpowiedzUsuńGenilane :)
OdpowiedzUsuńJest świetne :D Czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNaaaaaaastępny.<3 Kocham to.*-*
OdpowiedzUsuń/Daniella.:**
Prawie połowa ? O.O ;<<< Rzeczywiście szybko leci :<< A tak wgl to rozdział zayebisty ! *w* W końcu Martha i Harry się spotkali <33
OdpowiedzUsuńCzekam na NN ;* Wenyyy <3333333
http://hateorlovesurvives.blogspot.com/
omgggggggggggggggggggggg, hot. weź, skakałam i piszczałam na fotelu czytając ten rozdział. Boże, Boże, zaraz padnę. DODAWAJ SZYBKO KOLEJNY ROZDZIAŁ. NATYCHMIAAAAAAST. *O*
OdpowiedzUsuńZostałas nominowana do Liebster Awards ! Szczegóły u mnie na blou :) http://beautiful-magic-and-scared.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny !
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz następny rozdział ? :)
Nominowałam cie do LA i TVB :)
OdpowiedzUsuńWięcej na http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
Nominowałam Cię do TVB. Więcej szczegółów u mnie na blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://true-friendship-and-maybe-love.blogspot.com/p/nominacje.html
Kiedy będzie kolejny rozdział ? :D
OdpowiedzUsuń