sobota, 16 marca 2013

Chapter 9.


~Oczami Marthy~

Z łagodnym uśmiechem na ustach wpatrywałam się w widoki za oknem. Lądowaliśmy. Widziałam jak samolot kołuje. Rozpogodzone niebo i słońce ułatwiały mi podziwianie świata oddzielonego grubą szybą ode mnie. W mieście aniołów lądowałam po raz drugi w życiu. Za każdym razem zachwycało mnie tak samo. Za pierwszym razem nie udało mi się za wiele zwiedzić. Los nie pozwolił mi na to abym w spokoju zobaczyła Los Angeles. Miałam wielką nadzieję, że tym razem jednak się uda i poznam to wspaniałe miasto od jego ‘serca’.
-Kenny? – odezwałam się.
-Tak? – odpowiedział mi postawny mulat.
-Długo tutaj mieszkasz?
-Odkąd pracuje dla Justina. – odpowiedział z uśmiechem. – Nie martw się. Na pewno zadomowisz się w naszym miasteczku.
-Miasteczku powiadasz? – zadrwiłam po czym wybuchłam śmiechem. – To ci się udało.
-A wracając do tematu. Jeśli poczujesz się samotna to jest taki osobnik, który z chęcią cię pocieszy. – na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. Nie miałam zielonego pojęcia o kim mówi Hamilton.
-Proszę?
-Wkrótce sama się przekonasz. – widząc, że mężczyzna nie ma zamiaru wyjawić mi sekretu, po prostu się poddałam. Wzruszyłam ramionami i spojrzeniem ponownie powróciłam na szybę prywatnego samolotu Biebera.  Przez dłuższą chwile zastanawiałam się o co mogło chodzić Kennyemu. Byłam ciekawa jego słów. Nawet bardzo ciekawa.
*
Stanęliśmy przed średniej wielkości domem. Budynek utrzymany był w białym kolorze. Dość małe okna dodawały mu uroku. Stawał się na swój sposób cieplejszy, przyjemniejszy. Frontowe drzwi także były białe. Nie były one jednak zwykłe. Dookoła nich pięły się piękne różowe kwiaty. Dzięki temu  to miejsce wyróżniało się spośród innych, wydawało się być niezwykłe, wyjątkowe, magiczne. Uśmiechnęłam się promiennie gdy zbliżyłam się do wejścia i jedną dłonią przejechałam po czubkach kwiatów.
-Zapraszam. – usłyszałam nagle głos Justina. Spojrzałam w jego stronę. Dostrzegłam, że Kanadyjczyk gestem ręki zaprasza mnie do środka. Minęłam próg domu. Widząc jego wystrój oniemiałam i nie kontrolując swoich czynów cofnęłam się o krok w tył. Budynek miał dwa piętra plus parter. Na każde z nich prowadziły kręte schody. Ściany i sufit były pokryte tą samą farbą w kremowym odcieniu. Naprzeciw mnie stał rozciągający się całą długość ściany regał z książkami.  Na środku salonu umieszczony był dywan, dookoła którego stały dwie kanapy. Z sufitu zwisał wielki kryształowy żyrandol. Wydawał się być naprawdę duży z dołu. Aż bałam się zapytać ile on naprawdę mierzy.
Z szeroko rozwartą buzią ruszyłam w głąb domu. Zawędrowałam do kuchni, łazienek, a także do sypialni i ogromnej garderoby, w której już znajdowały się rozmaite kreacje. Wychodząc na taras natknęłam się na zwisającą z drzewa wielką drewnianą huśtawkę, a raczej fotel podwieszony na łańcuchu. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Wszystkim zajął się Bieber. Urządził całe lokum bardzo nowocześnie, a za razem przyjemnie i nastrojowo. Efekt był niesamowity. Usiadłam na jednym z siedzeń i wpatrywałam się z zachwytem w dom. – Jak ci się podoba?  - odwróciłam wzrok i dostrzegłam, że na drugim fotelu zdążył zasiąść już Biebs. Uśmiechnęłam się szeroko. Nie mogłam ukryć mojego zachwytu.
-Jest nieziemski. – odparłam. – Dziękuję.
-Zostawię cię samą. Zadomawiaj się. Przed piątą wpadnie po ciebie Ryan.
-W jakim celu?
-Zabierze cię na próbę, skarbie. Nie ma obijania. – chłopak uśmiechnął się cwaniacko i zniknął za framugą wejścia tarasowego. Zaśmiałam się cicho i oparłam swoje plecy o wygodne oparcie fotela. Przymrużyłam na chwilę oczy i myślałam nad tym jak wielkie szczęście mnie spotkało.
*
Wkroczyłam na salę treningową. Widziałam te same twarze, które widziałam podczas castingu. Stali tam ci, którym się poszczęściło. Zaczęłam rozglądać się za jednym z chłopaków. Pośród grupki kilkunasto osobowej próbowałam wyszukać Iana. Musiałam porządnie wytężyć wzrok, żeby go znaleźć. Każdy był bardzo podobnie ubrany, więc było to nie lada wyzwanie.
-A kogóż to moje piękne oczy widzą? – usłyszałam głos za plecami, po czym od razu odwróciłam się. Na twarzy pojawił się uśmiech i już po chwili znalazłam się w objęciach Eastwooda. – Jednak cię przyjęli. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. – wypowiedział głosem tłumionym pośród moich włosów.
-Ja też się cieszę. – spojrzałam na jego twarz. Wpatrywałam się chwili w jego oczy, które kryły jakąś tajemnice.
-Ey gołąbeczki. – na raz oderwaliśmy wzrok od siebie nawzajem i spojrzeliśmy na środek parkietu. – Próba się zaczyna.
-Chodź, przedstawię cię. – powiedział. Ujął moją dłoń i ruszył przed siebie. Zapoznał mnie z resztą tanecznej ekipy i trenerem i już po chwili pokazywali mi co i jak mam tańczyć. Nie zajęło to długo, żebym i ja włączyła się w szybki układ. Nie był on zbytnio skomplikowany. Nowoczesne kroki taneczne były jego podstawą. Rytm piosenki łatwo wchodził do głowy, więc wszystko szło jak po maśle.
-Teraz spróbujcie cały układ bez żadnej przerwy – zarządził Jim, trener i choreograf w jednym. Mężczyzna usiadł za czymś w rodzaju stoliczka sędziowskiego. Włączył piosenkę ‘All Around The World’ w wykonaniu Jusa i Ludacrisa. Po chwili pierwszy rząd rozpoczął swój układ. Nam, tym z ‘tylców’, przyszło ta przyjemność odrobinę później. Jednak już po chwili wszyscy tańczyliśmy w rytm piosenki. W trakcie mini przedstawienia wszyscy się dużo śmiali i uśmiechali. Trafiło mi się zajęcie, które kocham i dodatkowo ze świetnymi ludźmi. Niczego nie brakowało w tej układance. Wszystko wydawało się być idealne. Piosenka dobiegła końca, a my usłyszeliśmy bardzo donośne oklaski połączone z echem. Odwróciliśmy nasze głowy w bok i dostrzegliśmy naszego pracodawcę. Podszedł do nas z pogodnym uśmiechem na ustach.
-Czym ja sobie zasłużyłem na takich wspaniałych tancerzy? – zapytał po chwili. Wywołało tu nas chichot. Brzmiało to naprawdę komicznie. Justin wypowiedział to z takim dziwnym akcentem, że trudno było się nie roześmiać. – Macie jeszcze coś mi do pokazania?
-Jeszcze mamy połowę układu do ‘As Long As You Love Me’ szefie. – powiedział Tom, jeden ze szczęśliwców w naszej grupie.
-Jaki tam szefie? – odparł nagle Jus. – Nazywam się Justin i tak macie się do mnie zwracać. Jasne?
-Oczywiście szefie. – opowiedzieliśmy wszyscy wspólnie,  a po całym pomieszczeniu rozniosły się nasze donośne śmiechy.
-No! Do roboty. – Bieber zajął miejsce obok Jim i przywitał się z nim ‘męskim powitaniem’. W naszych uszach ponownie zabrzmiała muzyka. Tym razem układ był nieco inny. Podczas tego utworu ja i Carl mieliśmy swoje solówki. Rozpoczął chłopak wolnymi i płynnymi ruchami swojego ciała. Później dołączyliśmy do niego, aż w końcu przyszła kolej na mnie. Tanecznym krokiem udawałam, że przedzieram się na środek parkietu. Muszę przyznać, że nie był to zbytnio dobrze wyćwiczony taniec. Każdy robił zazwyczaj śmieszne błędy w krokach. Mnie przyszło pomylić je z zupełnie innym układem, więc żeby jakoś uniknąć nie przyjemności i rozluźnić wszystko zaczęłam tańczyć energiczny ‘taniec brzucha’. Spojrzałam na twarz Biebsa i Jima, którzy cały czas wpatrywali się we mnie z uśmiechem rozmawiali o czymś. Dookoła mnie usłyszałam pogwizdywanie oraz śmiechy. Po chwili nie wytrzymałam i sama dostała napadu śmiechu.
-To było niesamowicie nieudane. – powiedział Justin przez śmiech. Atmosfera, która tam panowała była tak pozytywna, że wszystko kończyło się tak jak wtedy. Podobało mi się to, że nikt nie obwiniał się za nic i po prostu bawił się w najlepsze. Naszą zabawę przerwał dźwięk telefonu. JB szybko spojrzał na ekran swojego iPhona.
-Zaraz wracam. Macie kilka minut przerwy. – Kanadyjczyk opuścił pomieszczenie, a my rozsiedliśmy się w kółku. Drzwi prowadzące na korytarz były szklane, więc łatwo było dostrzec co działo się na zewnątrz. Przez pewien czas widziałam za nimi samego Justina. Widziałam, że z kimś rozmawia, ale nie miałam pojęcia z kim. Bieber cofnął się w tył, a moim oczom ukazała się postać wysokiego bruneta z loczkami. Kojarzyłam go skądś. Miałam wrażenie, ze gdzieś go wcześniej widziałam. Nie miałam jednak czasu zastanawiać się nad tym, bo do sali  wparował Scooter oznajmiający nam, że na dzisiaj mamy już wolne. Odrobinę zdziwieni, ale także w pewnym stopniu radośni zaczęliśmy się zbierać.
-Wstawaj piękna. – powiedział Ian wyciągając do mnie rękę.
-Nie mam siły iść.
-No chodź. Poniosę cię. – uśmiechnął się szeroko, a mi trudno było odmówić. Zabrałam tylko z ziemi butelkę z wodą i wskoczyłam na plecy mojego przyjaciela.  – Oj panno Brooks, coś się pani przytyło. – zadrwił gdy byliśmy już nieopodal szklanych drzwi.
-Bardzo śmieszne. – odpowiedziałam. Chłopak delikatnie popchnął nogą drzwi i szybko przedostał się na korytarz,
-Ale ja mówię poważnie. Wypadało by zrzucić zbędne kilogramy.
-Nie zamierzam niczego zrzucać. – zaśmiałam się i w tym samym momencie z rąk wypadła mi butelka. Poturlała się w tył. – Czekaj chwilę. Muszę to podnieść. – Eastwood odstawił mnie na ziemię i ruszyłam w ‘pogoni’ za plastikiem. Idąc po nią zobaczyłam, że Justin nadal rozmawia z tajemniczym Brunetem. Tym razem jednak oni zerkali na mnie. Schyliłam się po butelkę. Moja dłoń dotknęła ją w tym samym czasie kiedy dłoń nieznajomego. Pod wpływem jego dotyku po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Niepewnie uniosłam wzrok ku górze i zatonęłam w głębi zielonych tęczówek Loczka. W tamtym momencie rozpoznałam go. Wiedziałam już skąd go kojarzyłam. Przede mną stał, a właściwie klęczał sam Harry Styles. Chłopak podniósł kawałek tworzywa i bez słowa podał mi go do ręki.
-Dziękuję. – odparłam nieśmiało i zaczęłam kierować się korytarzem w kierunku szatni. Co jakiś czas odwracałam się jednak w tył. On nadal patrzył na mnie. Czułam na sobie jego przenikliwe i głębokie spojrzenie. Uśmiechnęłam się delikatnie i ostatni raz do niego, po czym wbiegłam do szatni, aby przygotować się do wyjścia.



~*~
no to mamy 9 rozdział.
jak to szybko leci.;o
niedawno przecież dodawałam prolog, a to już prawie połowa opowiadani.;o
jestem w szoku.
*
na swoje wytłumaczenie dodam, że chciałam udostępnić ten rozdział wczoraj, ale miałam problemy z internetem. dodaję więc dzisiaj. 
nie jestem z niego zadowolona, ale niech będzie że jest ok.:3
*
mam tylko nadzieję, że Wam się spodobał.
piszcie opnie w komentarzach.:)
7+ komentarzy = next chapter.:) 

13 komentarzy:

  1. Boski *----*
    "to bylo niesamowicie nie udane" haahaha mistrzostwo <3
    nie musisz sie usprawiedliwiac ;*
    po prostu uwielbiaam to opowiadanie ^.^
    matko matko matko oko w oko z Harrym.:d
    Niech ja ten Ian 'opusci' XD
    +CO ?!CO CO ? juz polowa ,prosze nie nie koncz tg <3
    okok czekam na nowyy ;3

    Zzx

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPCIOOOO *.*
    Boże to jest gaenialne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest świetne :D Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Naaaaaaastępny.<3 Kocham to.*-*
    /Daniella.:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawie połowa ? O.O ;<<< Rzeczywiście szybko leci :<< A tak wgl to rozdział zayebisty ! *w* W końcu Martha i Harry się spotkali <33

    Czekam na NN ;* Wenyyy <3333333

    http://hateorlovesurvives.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. omgggggggggggggggggggggg, hot. weź, skakałam i piszczałam na fotelu czytając ten rozdział. Boże, Boże, zaraz padnę. DODAWAJ SZYBKO KOLEJNY ROZDZIAŁ. NATYCHMIAAAAAAST. *O*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałas nominowana do Liebster Awards ! Szczegóły u mnie na blou :) http://beautiful-magic-and-scared.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny !
    Kiedy dodasz następny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam cie do LA i TVB :)
    Więcej na http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam Cię do TVB. Więcej szczegółów u mnie na blogu:

    http://true-friendship-and-maybe-love.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy będzie kolejny rozdział ? :D

    OdpowiedzUsuń