~z perspektywy Harryego~
Chodziłem nerwowo po naszym hotelowym pokoju. Justin
wyjechał do Londynu w poszukiwaniu Marthy. Czekałem tak bardzo na moment kiedy
usłyszę dźwięk telefonu oznajmujący nadchodzące połączenie od Justina. Była to
jedyna rzecz, którą chciałem usłyszeć przez ostatnie kilka dni. Do nikogo się
przez ten czas nie odzywałem. Chodziłem cały nabuzowany. Wszystko mnie
drażniło. Jakby to powiedział Liam ‘ bez kija nie podchodź’. Poniekąd było to
trafne sformułowanie. Gdy ktoś próbował ze mną normalnie porozmawiać ja
bezpodstawnie naskakiwałem na niego. Jednak oni powinni mnie zrozumieć. W końcu
wiedzą doskonale co to znaczy się zakochać. Tak, zakochać. Zakochałem się w
obcej mi dziewczynie. Brzmi idiotycznie,
prawda? Serce nie sługa, bym
odpowiedział.
Z każdą sekundą co raz bardziej bałem się, że to się uda.
Miałem takie głupie przeczucie, że Justin da ciała, palnie jakąś głupotę i
zniechęci ją do przyjazdu. Zabiłbym go wtedy. Własnymi, gołymi rękami. Moje
życie wisiało na włosku, a Bieber jednym niewłaściwym ruchem lub słowem mógł go
zepsuć.
Usłyszałem wreszcie tak wyczekiwany przeze mnie sygnał. Jak
opętany rzuciłem się do telefonu leżącego na małym stoliczku do kawy.
Podniosłem urządzenie i dostrzegłem napis ‘Justin’. Bez chwili wahania
odebrałem.
-Jest w Los Angeles? – zapytałem szybko.
-Tak. Mnie też jest miło cię słyszeć. – zaśmiał się.
-Nie rób sobie jaj tylko mi odpowiedz na pytanie! –
doprowadzał mnie do nerwów.
-Dobrze. Spokojnie. – powiedział. Słychać było, że jest
bardzo zrelaksowany. – Tak. Jest w Los Angeles. – w mojej głowie zamigotało.
Zacząłem szybko poruszać się po podłodze. Na twarzy pojawił się wielki uśmiech.
Byłem szczęśliwy jak cholera. Sama informacja, że szczęśliwie dotarła na
miejsce była dla mnie czymś niesamowitym.
-Kiedy mogę ją spotkać?
-Wpadnij dzisiaj wieczorem na próby moich tancerzy. Wtedy ją
zobaczysz.
-Do zobaczenia.
-Trzymaj się. – połączenie urwało się. Byłem w ogromnym
szoku. Nie potrafiłem zrozumieć, że dzieje się to naprawdę. Zacząłem skakać ze
szczęścia. Czułem się wspaniale ze świadomością, że już wkrótce ją spotkam, zamienię kilka
zdań.
Pospiesznie popatrzyłem na zegarek. Dochodziła godzina
szósta po południu. Ruszyłem szybko do mojej szafy i wybrałem czysty t-shirt w
kolorze beżu. Na wierzch położyłem skórzaną, brązową kurtkę. Spojrzałem w
lustro i zaczesałem swoje loki ręką. Włożyłem do ust gumę do żucia i opuściłem
hotelowe zacisze. Wsiadłem w wypożyczone przez Paula auto. Pojechałem w miejsce
w którym dobywały się próby. Zaczynałem się zastanawiać co jej powiem. Nie
miałem pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji. Nie codziennie miewam coś
takiego. Zaczynałem się denerwować. Czułem jak żołądek kurczy się we mnie, co
powodowało, że mój brzuch dawał mi mocno w kość.
~Nie denerwuj się tylko. Spokojnie. – powtarzałem sobie w
głowie. Nie mogłem przecież wyjść na
zestresowanego przed nią. Miałem zamiar
zrobić jak najlepsze wrażenie. Powoli wypuszczałem zaległe w płucach powietrze,
po czym na jego miejsce wdychałem nowe i świeże. Z każdym metrem byłem bardziej
zestresowany. Było ze mną gorzej niż z maturzystami. Miałem wrażenie jakbym
podchodził do testu. Nigdy nie lubiłem tego uczucia. To pozostanie raczej
niezmienne do końca mojego życia.
Zajechałem na parking przed nowoczesnym budynkiem. Zająłem
jedno z miejsc parkingowych. Wysiadłem z wozu, po czym zamknąłem samochód
pilotem. Popatrzyłem jeszcze na swoje odbicie w bocznej szybie i poprawiłem
koszulkę. Chciałem wyglądać idealnie na pierwszym spotkaniu z nią. Ponownie
zaczerpnąłem łapczywie powietrza w swoje płuca. W pełni wyluzowany, tak mi się
przynajmniej zdawało, ruszyłem w stronę szklanych drzwi wejściowych. Wchodząc
do środka na fotelu zobaczyłem siedzącego Scootera. Podszedłem do niego i
powitałem uściśnięciem dłoni.
-Harry Styles tutaj? Coś nieprawdopodobnego. – zaśmiał się.
– Co cię tu sprowadza?
-Przyszedłem spotkać się z Justinem.
-A nie przypadkiem z Marthą? – podniósł jedną brew do góry.
Miał bardzo badawczy wyraz twarzy. Trochę mnie przerażał.
-Możliwe. – odpowiedziałem. – Wiesz może gdzie jest?
-Martha czy Justin?
-Oboje. – powiedziałem nie chcą odpowiadać na więcej
zbędnych pytań. Już chciałem ją zobaczyć. Minęło sporo czasu od castingu.
Stęskniłem się za widokiem jej twarzy.
-Musisz pójść tym korytarzem. Pierwsze drzwi to sala
treningowa. Tam powinni być. – poklepał mnie po ramieniu i wrócił do czytania
gazety. Rzuciłem ciche ‘dzięki’ i ruszyłem we wskazanym kierunku. Wyciągnąłem z
kieszeni spodni swojego iPhona. Wbiłem hasło na odblokowanie klawiatury, po
czym natychmiast wszedłem na kontakty. Znalazłem w spisie numer Justina.
Wykręciłem go i przyłożyłem słuchawkę do ucha. Usłyszałem kilka sygnałów, ale
on nie odbierał. Jego głos usłyszałem dopiero za szóstym sygnałem.
-Już jestem. – powiedziałem pospiesznie.
-Gdzie dokładnie?
-Przed salą treningową.
-Poczekaj pięć sekund, zaraz tam przyjdę.
-Czekam. – Bieber
rozłączył się. Oparłem się o ścianę i cierpliwie czekałem na przybycie
Kanadyjczyka. Po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Odwróciłem głowę w
stronę, z której dochodził hałas. Moim oczom ukazał się jeden z najbardziej
pożądanych ludzi showbiznesu.
-Jak leci? – zapytał z uśmiechem.
-Dobrze. A z resztą to nie ważne. Powiedz mi jak udało ci
się ją tu sprowadzić?
-Pojechałem do Londynu. Odwiedziłem ją w jej szkole, podczas
pozaplanowych zajęć.
-Co było dalej? – stanąłem naprzeciwko niego.
-Była zaskoczona moją obecnością. – stwierdził. –
Zaproponowałem jej to od razu po tym jak wszedłem do sali.
-Chcesz mi powiedzieć, że ona od tak się zgodziła? Bez
żadnych komplikacji? – zdumiało mnie to. Na jej miejscu musiałbym się
zastanowić. Przeanalizować wszystkie szczegóły, za i przeciw.
-Tak. Od razu się zgodziła. – uśmiechnął się szerzej. Justin
odsunął się trochę w prawą stronę. Dokładnie widziałem co dzieje się w
pomieszczeniu. Wszyscy tancerze siedzieli na podłodze. Ona również. Śmiała się
akurat. Wyglądała uroczo. Ten widok sprawiał mi ogromną radość. Czułem jak
ciepło otacza moje ciepło. Uniosłem delikatnie kąciki ust do góry.
-O której kończą próbę? – zapytałem cały czas na nią
spoglądając.
-Bardzo ci zależy, żeby z nią porozmawiać?
-Stary, nawet nie wiesz jak bardzo. – popatrzyłem na niego.
On tylko pokiwał twierdząco głową.
-Scooter! Możesz na chwile tutaj pozwolić? – krzyknął,
wołając swojego menadżera.
-W czym problem? – zapytał uśmiechnięty mężczyzna.
-Możesz pójść powiedzieć im, że na dzisiaj koniec.
-Ale oni niedawno zaczęli. – zakomunikował.
-To nic. Niech mają trochę luzu dzisiejszego wieczoru. –
Brown posłuchał Biebera i ruszył w stronę wejścia. Oznajmił tancerzom, że mogą
się zbierać. Słychać było iż są zadowoleni z tego faktu. – Jesteś ich
wybawicielem Styles. – zaśmiał się.
-Tak to sobie tłumacz. -
z sali zaczęli wychodzić ludzie. W bardzo dobrych nastrojach kierowali
się do szatni znajdującej się na końcu korytarza. Nigdzie jej nie widziałem.
Zapewne przewinęła mi by się jej twarz przed oczami. Tak jednak nie było.
Brooks wyszła na samym końcu, na plecach jakiegoś chłopaka. Po dokładniejszym
przyjrzeniu się mu rozpoznałem w nim tego samego chłopaka z castingu, któremu
wtedy tak źle życzyłem. Zacisnąłem mocno ręce w pięści i przyglądałem się tej
dwójce. Poczułem ukłucie w sercu. To naprawdę wydawało mi się dziwne. Byłem
zazdrosny o kogoś kogo praktycznie nie znam. Po chwili z rąk dziewczyny wypadła
butelka z wodą. Zaczęła toczyć się w moim kierunku. Eastwood opuścił Marthę na
podłogę, a by ta mogła zabrać swojego ‘ uciekiniera’. Brooks poczęła zmierzać
za butelką. Była co raz bliżej mnie, a ja czułem się jakbym miał nogi z waty.
Żołądek znów się ścisnął. Ponownie poczułem to uczucie jak przed testem. Martha
schyliła się po swoją zgubę, a ja chcąc zachować się jak na dżentelmena
przystało ukucnąłem z zamiarem podania jej butelki. Przez przypadek w tym samym
czasie nasze dłonie skierowały się w kierunku plastiku. Nie uniknionym tego
skutkiem była styczność naszych ciał ze sobą. Poczułem jak silny, przyjemny
dreszcze przeszywa moje ciało. Uniosłem twarz ku górze i zobaczyłem jej
zniewalające niebieskie tęczówki. Mogłem tonąć w nich całymi dniami i nocami.
Ich magia wpędzał mnie w trans, z którego ona sama mogła mnie wybudzać.
Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Tak po prostu, w ciszy. Nie
zapadło nawet żadne słowo pomiędzy nami. Czas tak jakby zatrzymał się. Nie
ważne było dla mnie, że świadkami tego są Bieber i Eastwood. Nic nie było ważne
w tamtym momencie. Tylko ja, ona i nasze ciągle dotykające się dłonie.
Niepewnie podniosłem kawałek plastiku i oddałem go jego właścicielce.
Dziewczyna słodko uśmiechnęła się.
-Dziękuję. – odparła nieśmiało. Ruszyła powrotem w stronę
szatni. Cały czas na nią spoglądałem. Ona co kilka sekund odwracała się w tył.
Czułem się jak w niebie kiedy mogłem patrzeć w jej oczy. To było naprawdę coś
niesamowitego. Będąc już obok wejścia odwróciła się do mnie i uraczyła mnie
swoim pięknym uśmiechem. Zniknęła za drzwiami. Dalej stałem oszołomiony tym
wszystkim. To była najpiękniejsza chwila mojego życia. Nie mogłem sobie
darować, że już się skończyła.
-Oj stary. Jesteś zadurzony w niej i to poważnie. –
stwierdził Justin kładąc mi rękę na ramieniu.
-Poważnie… - powtórzyłem cicho. Nie kontrolowałem tego co
mówię.
-Słuchaj. Jutro robię imprezę w mojej posiadłości.
Przyjdźcie z chłopakami. Ona też tam będzie. To będzie twoja okazja, żeby
poznać ją bliżej. – przeniosłem tępe spojrzenie na chłopaka. Pokiwałem głową,
na znak że się zgadzam. Chwilę później bez żadnego ostrzeżenia objąłem go swoim
ramieniem. On jedynie poklepał mnie ręką po plecach.
-Dziękuję. – wyszeptałem.
-Nie masz za co dziękować.
~*~
Witam Was kochani po tak długiej nieobecności.
Przepraszam Was za to bardzo.
nawaliłam. po raz kolejny.
mam nadzieję, że nie będziecie się na mnie gniewać.:)
myślę, że takie coś już się nie powtórzy.:)
*
swoją drogą to ciekawi mnie Wasze zdanie na temat tego rozdziału.
piszcie swoje opinie poniżej.
7+ komentarzy = nowy rozdział.:)