niedziela, 21 kwietnia 2013

Chapter 12.


~Oczami Harryego~

-Więc, Martha… - powiedziałem w tym samym czasie podając dziewczynie drinka. – Jak się tutaj znalazłaś? Widziałem cię podczas castingu.
-Jak to mnie widziałeś? –  zapytała zaskoczona moim pytaniem.
-Razem z Justinem i chłopakami siedziałem z tyłu sali. Widzieliśmy wszystkie występy. Twój należał do moich ulubionych. –uśmiechnąłem się i dostrzegłem, że jej twarz delikatnie się rumieni.
-Dziękuję.
-Nie masz za co dziękować. – ponownie uśmiechnąłem się. – No to jak było z twoim pojawieniem się w Los Angeles?
-Justin przyjechał do Londynu. Wszedł do mojej sali treningowej podczas moich wieczornych ćwiczeń. Zaproponował mi, żebym przyłączyła się do jego grupy tanecznej. Zgodziłam się. Właśnie w taki sposób jestem tutaj.
-Mówił co było jednym z głównych powodów dlaczego pojechał do ciebie osobiście?
-Wspomniał tylko, że znalazła się pewna osoba, która zapłaciła za mój dom, jego wyposażenie i za bilet do LA, ale kto to był już nie powiedział.
-Masz jakieś podejrzenia kto to mógłby być? – chciałem sprawdzić jej czujność. Szczerze powiedziawszy myślałem, że Justin wyjawi jej rąbka tajemnicy na temat jej przylotu do LA.
-Nie, ale gdybym znała tożsamość tej osoby odnalazłabym ją.  Wtedy z całej siły przytuliłabym ją lub jego i podziękowała z całego serca. – w mojej głowie wybuchła burza radości. Wyobraziłem sobie jak przytula się do mnie. Jak jej ciało ogrzewa moje. Chciałem, żeby to nastąpiło.
-Naprawdę byś tak zrobiła? – zapytałem podekscytowany.
-Gdybym tylko miała taką okazję to nie wahałabym się. – na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech. Motyle w moim brzuchu co raz bardziej zaczynały wariować. Fala gorąco przepłynęła przez całe moje ciało. Przez kilka minut nie odzywaliśmy się do siebie. Tylko wpatrywałem się w nią jak jakiś psychopata. – Może by tak…
-Masz jakieś plany na jutro? – palnąłem ni z tego ni z owego tym samym przerywając jej wypowiedź. Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem, zapewne zdziwiła ją moja bezpośredniość i szybkość z jaką działałem.
-Jutro mam trening przed trasą. Nie mam teraz zbyt wiele czasu wolnego.
-Mógłbym przyjść? – po raz kolejny zadziwiłem nie tylko ją, ale i siebie moim pytaniem. Były one co najmniej idiotyczne. Brzmiały zapewne w jej uszach jako pytania psychopaty. Ku mojemu zdziwieniu Martha uśmiechnęła się.
-Dlaczego byś nie mógł? Jesteś przecież przyjacielem  Justina. – powiedziała upijając kolejny łyk drinka. Przez cały wieczór nie odstępowałem jej na krok. Za każdym razem znalazłem powód, żeby być przy niej, ale widocznie moja obecność jej nie przeszkadzała. Cieszyło mnie, że nabrała do mnie zaufania. Był to dobry znak.
*kilka miesięcy później*
Przyjechałem specjalnie do Los Angeles, żeby spotkać się z nią. Bieber miał przerwę w trasie więc wszyscy wrócili do swoich domów w mieście aniołów. Po wcześniejszej rozmowie ze Ryanem dowiedziałem się iż dziewczyny z grupy tanecznej Kanadyjczyka w wolnym czasie trenują. W kieszeniach mając jedynie telefon i portfel ruszyłem samochodem w stronę studia tańca. Z uśmiechem na twarzy opuściłem pojazd i skierowałem się do wejścia. Minąłem recepcje i ruszyłem wzdłuż korytarza. Na samym końcu znajdowały się drzwi do sali w której była dziewczyna. Wolnym krokiem podszedłem do szklanej płyty i wychyliłem się delikatnie. Dostrzegłem ją. Poprawiała swoje włosy. Mój uśmiech poszerzył się, a serce zaczęło wybijać nieregularne rytmy. Nie widziałem jej długi okres czasu i stęskniłem się. Wpatrywałem się w jej ruchy z podziwem. Mimo iż wiele razy widziałem jak tańczy, ona za każdym razem zadziwiała mnie swoimi układami. Razem z jej przyjaciółkami zaczęły wykonywać układ do As Long As You Love Me. Widziałem go na pierwszym koncercie Justina. Martha tańczyła zaraz obok chłopaka. Nic dziwnego, była najlepsza. Przez kilka minut powtarzały kroki, a ja cały czas pozostałem w ukryciu. Chciałem nacieszyć się jej widokiem w ciszy. W pewnym momencie Brooks odwróciła swoją głowę w bok. Zauważyła mnie. Nasze spojrzenia się zetknęły. Utonąłem w głębi jej niebieskich oczu. Dziewczyna nie rozpoznała mnie, jednak kiedy bardziej wychyliłem się zza futryny zrobiła wielkie oczy i niemal natychmiast straciła równowagę. Był to ułamek sekundy. Wylądowała z hukiem na podłodze. Przerażony od razu pobiegłem w jej stronę. Martha chwyciła się za kostkę i syknęła.
-Wszystko w porządku? – zapytałem przejęty ignorujący wszystkich dookoła. Próbowałem zobaczyć co stało się z nogą dziewczyny. Ona szybkim ruchem ręki odepchnęła moją i zacisnęła mocno zęby.
-Boli. – wyszeptała.
-Zabiorę cię do szpitala. – sama nie mogła chodzić, więc delikatnie podniosłem ją. Trzymałem ją w swoich ramionach. Mogłem już wtedy śmiało powiedzieć, ze trzymałem w nich cały mój świat. Przez jej długą nieobecność uświadomiłem sobie, że jest tą jedyną. Wpadłem po uszy. Zakochałem się w niej. Nie interesowało mnie już nic oprócz Marthy. Cały czas przed oczami miałem jej uśmiech i oczy. Gdy byłem w dołku wpatrywałem się w nasze wspólne zdjęcie. Była powodem do uśmiechu i lepszego funkcjonowania. Była dla mnie wszystkim.
*
Siedziałem w poczekalni. Lekarz nie pozwolił mi wejść razem z nią. Musiałem zadowolić się czekaniem. Podparłem głowę o swoje, złączone w całość, dłonie. Wzrok utkwił w jednym punkcie na ścianie. Nie ruszyłem się od gabinetu chodźmy o metr. Ulokowałem się zaraz obok drzwi, na podłodze. Byłem zdenerwowany mimo iż lekarz oświadczył, że to nie będzie nic poważnego. Bałem się o nią. Upadła przeze
mnie. Mogłem poczekać przecież aż skończy trening. Głupi musiałem się wychylić i spowodować jej niefortunny upadek.
Po kilkunastu minutach drzwi otworzyły się. W progu stanęła uśmiechnięta dziewczyna. Od razu podniosłem się z ziemi i przytuliłem się do niej. Pod wpływem kontaktu z jej ciałem, przez moje przebiegło przyjemne ciepło. Odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się.
-Chodź. Zabiorę cię na lody. – ująłem jej dłoń i wolno pociągnąłem w kierunku wyjścia.
*
-Co ty właściwie tutaj robisz? – zapytała biorąc do ust łyżeczkę z truskawkowym lodem.
-Przyjechałem cię zobaczyć. Trzy miesiące to mało dla ciebie? – uniosłem jedną brew do góry. Dziewczyna jedynie zaśmiała się. – Nie cieszysz się?
-Oczywiście, że się cieszę głuptasie. – uśmiechnąłem się. – Ale następnym razem mnie uprzedź, bo może się
to skończyć czymś więcej niż stłuczoną kostką.
-Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że widzę cię taką roześmianą… - chciałem jeszcze coś powiedzieć, jednak dźwięk dzwonka telefonu uniemożliwił mi to. Martha podniosła urządzenie do góry i spojrzała na wyświetlacz.
-Poczekasz chwilkę? – zapytała przenosząc swój wzrok na mnie.
-Jasne. – po raz kolejny uśmiechnąłem się i zabrałem za skonsumowanie swojego deseru.
-Halo? Widzę, że wieści się szybko roznoszą. Nie mam pojęcia. – rozmawiała ze swoim rozmówcą. Nie miałem pojęcia z kim rozmawia. Cały czas uważnie przysłuchiwałem się temu co mówi Brunetka. – Gdzie? Na treningu. – przeniosłem swój wzrok na nią. Byłem zaskoczony i automatycznie posmutniałem. Skłamała. Nie była przecież na treningu. Była ze mną. Nie chciała podzielić się tą informacją z osobą po drugiej stronie linii telefonicznej.  – Tak, ja też. Do usłyszenia. – rozłączyła się przyciskając czerwoną słuchawkę. Spojrzała na mnie z uśmiechem. – Już. – patrzyłem na nią ze smutkiem. W pewnym sensie zraniło mnie to. Wstydziła się przyznać, że jest ze mną na spotkaniu. Zniżyła się do kłamstwa, żeby tylko nikt nie dowiedział się z kim się spotkała. Było mi przykro. Cholernie przykro. – Wszystko w porządku?
-Tak. – zawahałem się. – Oczywiście, że wszystko w porządku. – na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. Chyba tak fałszywego gestu nigdy nie wykonałem, ale nie potrafiłem jej wytknąć tego. Zbyt wielkim uczuciem ją darzyłem, aby cokolwiek jej wytknąć. Nie chciałem je skrzywdzić. Sam zostałem źle potraktowany i nie czułem się z tym dobrze. Nie pozostało mi nic innego jak udawanie. Granie czegoś czego tak naprawdę nie ma. Podrabianie szczęścia. To była ostateczność…
 ~*~
PRZEPRASZAM!
za to:
-że tak późno
-że za krótkie rozdziały dodaje
-i że spieprzyłam ten rozdział.
jestem beznadziejna.
przepraszam.
*
piszcie co myślicie o tych moich wypocinach.
7+ komentarzy = next chapter.



9 komentarzy:

  1. Podoba mi się i nie karz nam więcej tak długo czekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny *.* zgadzam się z osoba wyzej. Nie karz nam tak dlugo czekac :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuuuuuudo.*-* Wkoncu.<3 Świeeetne.:*** kiedy następne,bo juz nie mogę się doczekać.?:>
    /Daniella.:***

    OdpowiedzUsuń
  4. O matkooo ! <33 Boski rozdział ! *u* Nie wiem,czemu uważasz, że jest beznadziejny ;x Jest genialny ! ;33 Ale na końcówce to trochę smutno mi się zrobiło ;/ No bo co tu jest strasznego, żeby powiedzieć, że ona jest z Harrym na spotkaniu ? ;-; Właśnie. Nic .. No nic ;d Ale i tak dobrze się układa między nimi, z czego jestem bardzo zadowolona ;* Jestem ciekawa, kiedy Martha zacznie coś czuć do Harrego ;* A tak na marginesie, to nie musisz przepraszać, że rozdział jest krótki. Z weną jest różnie. Nie zawsze przychodzi, więc czasami jest trudno pisać długie rozdziały ;d

    Czekam na NN ;* Wenyyy <33333333333333

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietnie ! :) neext please . :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog, nie jest jak inne blogi. 
    To można nazwać ksiązką pisaną na bieżaco. 
    Bohaterzy, akcja, twój styl pisania utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że jest to najlepszy blog jaki czytałam.
    Szkoda ze takie krótkie, ale przynajmniej jest :*
    Wiesz ze cie kocham no nie ? xDD 
    Teraz juz wiesz <3
    Czekam na kolejny bardzo bardzo ciekawie sie skonczyło :3
    Zycze weny :***

    I wybacz za ,,Anonimowy'', ale jestem na telefonie, a logowanie na konto zajmuje zbyt dużo czasu ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. znowu umarłam *.* za każdym razem jak czytam Twoje rozdziały umieram, ale tym razem przesadziłaś :) chciałabym tak pisać jak ty, ale przy tobie spada mi samoocena ;d
    czekam na następny :D

    you-are-mine-i-am-yours.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesst boski kobieto :* nie przepraszaj juz.<3 kurde Harry demolka xd biedna Martha ;x +czemu nie powiedziala temu komus o Stylesie ? :o. Genialny *u*

    Zzx

    OdpowiedzUsuń