~Oczami Harryego~
-Więc, Martha… - powiedziałem w tym samym czasie podając
dziewczynie drinka. – Jak się tutaj znalazłaś? Widziałem cię podczas castingu.
-Jak to mnie widziałeś? –
zapytała zaskoczona moim pytaniem.
-Razem z Justinem i chłopakami siedziałem z tyłu sali.
Widzieliśmy wszystkie występy. Twój należał do moich ulubionych. –uśmiechnąłem
się i dostrzegłem, że jej twarz delikatnie się rumieni.
-Dziękuję.
-Nie masz za co dziękować. – ponownie uśmiechnąłem się. – No
to jak było z twoim pojawieniem się w Los Angeles?
-Justin przyjechał do Londynu. Wszedł do mojej sali
treningowej podczas moich wieczornych ćwiczeń. Zaproponował mi, żebym
przyłączyła się do jego grupy tanecznej. Zgodziłam się. Właśnie w taki sposób
jestem tutaj.
-Mówił co było jednym z głównych powodów dlaczego pojechał
do ciebie osobiście?
-Wspomniał tylko, że znalazła się pewna osoba, która
zapłaciła za mój dom, jego wyposażenie i za bilet do LA, ale kto to był już nie
powiedział.
-Masz jakieś podejrzenia kto to mógłby być? – chciałem
sprawdzić jej czujność. Szczerze powiedziawszy myślałem, że Justin wyjawi jej
rąbka tajemnicy na temat jej przylotu do LA.
-Nie, ale gdybym znała tożsamość tej osoby odnalazłabym
ją. Wtedy z całej siły przytuliłabym ją
lub jego i podziękowała z całego serca. – w mojej głowie wybuchła burza
radości. Wyobraziłem sobie jak przytula się do mnie. Jak jej ciało ogrzewa
moje. Chciałem, żeby to nastąpiło.
-Naprawdę byś tak zrobiła? – zapytałem podekscytowany.
-Gdybym tylko miała taką okazję to nie wahałabym się. – na
jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech. Motyle w moim brzuchu co raz bardziej
zaczynały wariować. Fala gorąco przepłynęła przez całe moje ciało. Przez kilka
minut nie odzywaliśmy się do siebie. Tylko wpatrywałem się w nią jak jakiś
psychopata. – Może by tak…
-Masz jakieś plany na jutro? – palnąłem ni z tego ni z owego
tym samym przerywając jej wypowiedź. Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem,
zapewne zdziwiła ją moja bezpośredniość i szybkość z jaką działałem.
-Jutro mam trening przed trasą. Nie mam teraz zbyt wiele
czasu wolnego.
-Mógłbym przyjść? – po raz kolejny zadziwiłem nie tylko ją,
ale i siebie moim pytaniem. Były one co najmniej idiotyczne. Brzmiały zapewne w
jej uszach jako pytania psychopaty. Ku mojemu zdziwieniu Martha uśmiechnęła
się.
-Dlaczego byś nie mógł? Jesteś przecież przyjacielem Justina. – powiedziała upijając kolejny łyk
drinka. Przez cały wieczór nie odstępowałem jej na krok. Za każdym razem
znalazłem powód, żeby być przy niej, ale widocznie moja obecność jej nie
przeszkadzała. Cieszyło mnie, że nabrała do mnie zaufania. Był to dobry znak.
*kilka miesięcy później*
Przyjechałem specjalnie do Los Angeles, żeby spotkać się z
nią. Bieber miał przerwę w trasie więc wszyscy wrócili do swoich domów w
mieście aniołów. Po wcześniejszej rozmowie ze Ryanem dowiedziałem się iż
dziewczyny z grupy tanecznej Kanadyjczyka w wolnym czasie trenują. W
kieszeniach mając jedynie telefon i portfel ruszyłem samochodem w stronę studia
tańca. Z uśmiechem na twarzy opuściłem pojazd i skierowałem się do wejścia.
Minąłem recepcje i ruszyłem wzdłuż korytarza. Na samym końcu znajdowały się
drzwi do sali w której była dziewczyna. Wolnym krokiem podszedłem do szklanej
płyty i wychyliłem się delikatnie. Dostrzegłem ją. Poprawiała swoje włosy. Mój
uśmiech poszerzył się, a serce zaczęło wybijać nieregularne rytmy. Nie
widziałem jej długi okres czasu i stęskniłem się. Wpatrywałem się w jej ruchy z
podziwem. Mimo iż wiele razy widziałem jak tańczy, ona za każdym razem
zadziwiała mnie swoimi układami. Razem z jej przyjaciółkami zaczęły wykonywać
układ do As Long As You Love Me. Widziałem go na pierwszym koncercie Justina.
Martha tańczyła zaraz obok chłopaka. Nic dziwnego, była najlepsza. Przez kilka
minut powtarzały kroki, a ja cały czas pozostałem w ukryciu. Chciałem nacieszyć
się jej widokiem w ciszy. W pewnym momencie Brooks odwróciła swoją głowę w bok.
Zauważyła mnie. Nasze spojrzenia się zetknęły. Utonąłem w głębi jej niebieskich
oczu. Dziewczyna nie rozpoznała mnie, jednak kiedy bardziej wychyliłem się zza
futryny zrobiła wielkie oczy i niemal natychmiast straciła równowagę. Był to
ułamek sekundy. Wylądowała z hukiem na podłodze. Przerażony od razu pobiegłem w
jej stronę. Martha chwyciła się za kostkę i syknęła.
-Wszystko w porządku? – zapytałem przejęty ignorujący
wszystkich dookoła. Próbowałem zobaczyć co stało się z nogą dziewczyny. Ona
szybkim ruchem ręki odepchnęła moją i zacisnęła mocno zęby.
-Boli. – wyszeptała.
-Zabiorę cię do szpitala. – sama nie mogła chodzić, więc
delikatnie podniosłem ją. Trzymałem ją w swoich ramionach. Mogłem już wtedy
śmiało powiedzieć, ze trzymałem w nich cały mój świat. Przez jej długą
nieobecność uświadomiłem sobie, że jest tą jedyną. Wpadłem po uszy. Zakochałem
się w niej. Nie interesowało mnie już nic oprócz Marthy. Cały czas przed oczami
miałem jej uśmiech i oczy. Gdy byłem w dołku wpatrywałem się w nasze wspólne
zdjęcie. Była powodem do uśmiechu i lepszego funkcjonowania. Była dla mnie
wszystkim.
*
Siedziałem w poczekalni. Lekarz nie pozwolił mi wejść razem
z nią. Musiałem zadowolić się czekaniem. Podparłem głowę o swoje, złączone w
całość, dłonie. Wzrok utkwił w jednym punkcie na ścianie. Nie ruszyłem się od
gabinetu chodźmy o metr. Ulokowałem się zaraz obok drzwi, na podłodze. Byłem
zdenerwowany mimo iż lekarz oświadczył, że to nie będzie nic poważnego. Bałem
się o nią. Upadła przeze
mnie. Mogłem poczekać przecież aż skończy trening.
Głupi musiałem się wychylić i spowodować jej niefortunny upadek.
Po kilkunastu minutach drzwi otworzyły się. W progu stanęła
uśmiechnięta dziewczyna. Od razu podniosłem się z ziemi i przytuliłem się do
niej. Pod wpływem kontaktu z jej ciałem, przez moje przebiegło przyjemne
ciepło. Odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się.
-Chodź. Zabiorę cię na lody. – ująłem jej dłoń i wolno
pociągnąłem w kierunku wyjścia.
*
-Co ty właściwie tutaj robisz? – zapytała biorąc do ust
łyżeczkę z truskawkowym lodem.
-Przyjechałem cię zobaczyć. Trzy miesiące to mało dla
ciebie? – uniosłem jedną brew do góry. Dziewczyna jedynie zaśmiała się. – Nie
cieszysz się?
-Oczywiście, że się cieszę głuptasie. – uśmiechnąłem się. –
Ale następnym razem mnie uprzedź, bo może się
to skończyć czymś więcej niż
stłuczoną kostką.
-Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że widzę cię taką
roześmianą… - chciałem jeszcze coś powiedzieć, jednak dźwięk dzwonka telefonu
uniemożliwił mi to. Martha podniosła urządzenie do góry i spojrzała na
wyświetlacz.
-Poczekasz chwilkę? – zapytała przenosząc swój wzrok na
mnie.
-Jasne. – po raz kolejny uśmiechnąłem się i zabrałem za
skonsumowanie swojego deseru.
-Halo? Widzę, że wieści się szybko roznoszą. Nie mam
pojęcia. – rozmawiała ze swoim rozmówcą. Nie miałem pojęcia z kim rozmawia.
Cały czas uważnie przysłuchiwałem się temu co mówi Brunetka. – Gdzie? Na
treningu. – przeniosłem swój wzrok na nią. Byłem zaskoczony i automatycznie
posmutniałem. Skłamała. Nie była przecież na treningu. Była ze mną. Nie chciała
podzielić się tą informacją z osobą po drugiej stronie linii
telefonicznej. – Tak, ja też. Do
usłyszenia. – rozłączyła się przyciskając czerwoną słuchawkę. Spojrzała na mnie
z uśmiechem. – Już. – patrzyłem na nią ze smutkiem. W pewnym sensie zraniło
mnie to. Wstydziła się przyznać, że jest ze mną na spotkaniu. Zniżyła się do
kłamstwa, żeby tylko nikt nie dowiedział się z kim się spotkała. Było mi
przykro. Cholernie przykro. – Wszystko w porządku?
-Tak. – zawahałem się. – Oczywiście, że wszystko w porządku.
– na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. Chyba tak fałszywego gestu
nigdy nie wykonałem, ale nie potrafiłem jej wytknąć tego. Zbyt wielkim uczuciem
ją darzyłem, aby cokolwiek jej wytknąć. Nie chciałem je skrzywdzić. Sam
zostałem źle potraktowany i nie czułem się z tym dobrze. Nie pozostało mi nic
innego jak udawanie. Granie czegoś czego tak naprawdę nie ma. Podrabianie
szczęścia. To była ostateczność…
Podoba mi się i nie karz nam więcej tak długo czekać.
OdpowiedzUsuńSwietny *.* zgadzam się z osoba wyzej. Nie karz nam tak dlugo czekac :)
OdpowiedzUsuńCuuuuuudo.*-* Wkoncu.<3 Świeeetne.:*** kiedy następne,bo juz nie mogę się doczekać.?:>
OdpowiedzUsuń/Daniella.:***
O matkooo ! <33 Boski rozdział ! *u* Nie wiem,czemu uważasz, że jest beznadziejny ;x Jest genialny ! ;33 Ale na końcówce to trochę smutno mi się zrobiło ;/ No bo co tu jest strasznego, żeby powiedzieć, że ona jest z Harrym na spotkaniu ? ;-; Właśnie. Nic .. No nic ;d Ale i tak dobrze się układa między nimi, z czego jestem bardzo zadowolona ;* Jestem ciekawa, kiedy Martha zacznie coś czuć do Harrego ;* A tak na marginesie, to nie musisz przepraszać, że rozdział jest krótki. Z weną jest różnie. Nie zawsze przychodzi, więc czasami jest trudno pisać długie rozdziały ;d
OdpowiedzUsuńCzekam na NN ;* Wenyyy <33333333333333
Swietnie ! :) neext please . :)
OdpowiedzUsuńTwój blog, nie jest jak inne blogi.
OdpowiedzUsuńTo można nazwać ksiązką pisaną na bieżaco.
Bohaterzy, akcja, twój styl pisania utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że jest to najlepszy blog jaki czytałam.
Szkoda ze takie krótkie, ale przynajmniej jest :*
Wiesz ze cie kocham no nie ? xDD
Teraz juz wiesz <3
Czekam na kolejny bardzo bardzo ciekawie sie skonczyło :3
Zycze weny :***
I wybacz za ,,Anonimowy'', ale jestem na telefonie, a logowanie na konto zajmuje zbyt dużo czasu ;d
znowu umarłam *.* za każdym razem jak czytam Twoje rozdziały umieram, ale tym razem przesadziłaś :) chciałabym tak pisać jak ty, ale przy tobie spada mi samoocena ;d
OdpowiedzUsuńczekam na następny :D
you-are-mine-i-am-yours.blogspot.com
Jesst boski kobieto :* nie przepraszaj juz.<3 kurde Harry demolka xd biedna Martha ;x +czemu nie powiedziala temu komus o Stylesie ? :o. Genialny *u*
OdpowiedzUsuńZzx
Meeeeeeega <3
OdpowiedzUsuń