~z perspektywy Marthy~
Pomału
otworzyłam zaspane oczy. Spojrzałam w lewą stronę, aby upewnić się co do
obecności chłopaka z którym spędziłam noc. Jakie wielkie było moje zaskoczenie
gdy zobaczyłam, że jestem kompletnie sama. Pomału podniosłam się na łokciach,
aby móc ogarnąć wzrokiem cały pokój który został delikatnie zdemolowany
ostatniej nocy.
-Harry? –
zawołałam dość cicho. Odpowiedział mi
cisza. Zmartwiona podniosłam się do pozycji siedzącej i szybko sięgnęłam po
koszulkę i spodnie, które leżały nieopodal łóżka. Przechodząc powoli po
sypialni mogłam zauważyć ewidentny brak męskich ubrań na podłodze. Oznaczało
to, że Harry już wcześniej wstał. Wychyliłam się z pokoju rozejrzałam się po
przedpokoju. W całym domu panowała ta sama nudna cisza którą zastawałam każdego
dnia. Ruszyłam wolnym krokiem na dół po schodach do kuchni. Włączyłam ekspres
do kawy, aby ten mógł wykonać czynność dla której był skonstruowany. W czasie
kiedy pojedyncze kropelki kawy spadały powoli do dzbanka postanowiłam się
rozejrzeć za Hazzą. Nigdzie nie było nawet śladu po nim. Tak jakby wyparował,
albo zniknął. Dziwne myśli zaczęły krążyć po mojej głowie. Zaczynałam
zastanawiać się czy, aby na pewno nie zrobiłam czegoś źle co mogło spowodować
jego brak obecności w moim domu. Szybko wbiegłam po schodach z powrotem do
sypialni. Ze stolika nocnego podniosłam swój telefon i sprawdziłam czy może
przypadkiem nie zostawił żadnej wiadomości. Na ekranie widziałam tylko moją
tapetę. Nic innego. Zaczynałam się martwić, więc bez wahania wykręciłam jego
numer, który już znałam na pamięć. Brak odpowiedzi. Jedynym dźwiękiem jakim
usłyszałam był irytujący sygnał. ‘Cześć…’ – Harry! – ‘… tu Harry. Zostaw
wiadomość po sygnale.’ Zawiedziona nacisnęłam czerwoną słuchawkę. – Co się z
tobą dzieje? – powiedziałam praktycznie sama do siebie. Nikt nie mógł usłyszeć
mojego żałosnego tonu. Postanowiłam zaczekać. Myślałam, że nie odbiera dlatego,
że jest na jakimś spotkaniu. Przez kilka godzin próbował wpoić samej sobie, że
oddzwoni wieczorem. Miałam nadzieję, że to zrobi. Jak się okazało, zresztą po
raz kolejny, że nadzieja jest matką głupich.
*kilka dni
później*
Z zamyślenia
wytrącił mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Szybko poderwałam się z fotela i
podbiegłam do urządzenia. Podniosłam go szybko i spojrzałam na wyświetlacz. Na
ekranie pojawiło się zdjęcie Iana. Próbując uspokoić swoje emocje nacisnęłam
zieloną słuchawkę.
-Halo?
-Cześć, nie
przeszkadzam? – zapytał przyjazny głos chłopaka.
-Nie…
Oczywiście, że nie.
-To dobrze.
Myślałam, że może spędzasz czas z … - doskonale wiedziałam co zamierza
powiedzieć.
-Nie. Jestem
sama w domu. Dzwonisz w jakimś konkretnym celu? – wtrąciłam się w jego słowa.
-T..Tak.
Justin kazał ci przekazać, że jutro wylatujemy do Nowego Yorku.
-Do Nowego
Yorku? W jakim celu? – zapytałam podejrzliwie.
-Scooter,
zadzwonił do miejscowej szkoły tanecznej i zaproponował, żebyśmy dali tam
warsztaty tańca. Dyrektor był podobno wniebowzięty i od raz przyjął propozycje.
Czy to nie wspaniałe Martha? – mówił z podekscytowaniem. Był szczęśliwy. Ja też
powinnam być. Jednak nie potrafiłam. Może byłam za słaba, żeby pogodzić się z
tym, że nie byłam wystarczająca dla kogoś na kim naprawdę mi zależało. – Jesteś
tam?
-Tak.
Przepraszam. Zamyśliłam się. – odparłam kiedy dotarło do mnie, że Ian coś
powiedział. – Tak to cudownie. Cieszę się. – dodałam bez entuzjazmu, którym w
innym wypadku bym wręcz tryskała.
-A po kilku
dniowych warsztatach ruszamy na podbój Europy, a następnie Australii. –
powiedział. - Do zobaczenia jutro. Scooter wyśle ci później informacje
dotyczące lotu. Śpij dobrze.
-Ty też. –
odparłam, żeby w następnej kolejności rozłączyć się. Odłożyłam telefon na
ławie, a zamiast niego
chwyciłam w ręce pilot od telewizora. Włączyłam urządzenie i wybrałam kanał na którym puszczano teledyski muzyczne. Trafiłam na nową piosenkę Lady Gagi. W innych okolicznościach zaczęłabym się zachwycać wszystkim. Tym, że jadę do Nowego Yorku, aby prowadzić własne warsztaty taneczne i tym, że Lady Gaga wydała kolejny utwór, którego teledysk wkrótce będzie bił rekordy oglądalności. Nic nie obchodziło mnie w tym momencie. Moje myśli cały czas obracały się dookoła postaci w lokach i dołeczkami w policzkach. Zastanawiałam się co robi, co myśli, a przede wszystkim dlaczego odszedł bez słowa. Miałam wrażenie, że wszystko zaczyna odwracać się przeciwko mnie. Nigdy nie mogłam odnaleźć się w miłości, a wydarzenia sprzed kilkudziesięciu godzin utwierdziły mnie w przekonaniu, że do końca życia będę tkwiła w punkcie wyjściowym, czyli jako stara panna z kilkunastoma kotami na utrzymaniu.
~*~
PRZEPRASZAM ŻE TAK DŁUGO, PRZEPRASZAM ŻE TAK KRÓTKO.
PRZEPRASZAM ŻE Z BŁĘDAMI.
PRZEPRASZAM ZAWALIŁAM :c
*
7+komentarzy = nowy rozdział.