~z perspektywy Marthy~
Zabrał mnie od swoich znajomych. Chciał mnie im przedstawić.
Wydało mi się to po części pewną deklaracją. Zbliżał mnie do swojego otoczenia.
Mogło to znaczyć, że coś znaczyłam dla niego. Cieszyłam się i uśmiechałam kiedy
tylko o tym głębiej pomyślałam. Bywały momenty, że wyobrażałam sobie mnie i
Harryego idących za rękę. To nie realne marzenie, ale czasami tak było. Nie
zależenie od sytuacji myślałam o tym chłopaku. Zawładną całkowicie moimi
myślami. Wkradł się tam i nie chciał wyjść. To jak uparty szkodnik w ogrodzie.
Jednak w tym wypadku nie dało nazwać się go szkodnikiem. Znaczył dla mnie
wiele. Mogłam na niego liczyć. Czego tu więcej chcieć? Odpowiem, że odwagi aby
wyznać mu prawdę.
Tego wieczoru spędzanego z rodziną Lou i Toma czułam się
jakoś inaczej. Wyjątkowo? Możliwe, że tak. Ta sytuacja, która miała miejsce w
ogrodzie była dla mnie jak deszcz po długotrwałych suszach. Jego
spojrzenie z
którego można było wyczytać naprawdę wiele, było powalające. Zachwycające,
zielone tęczówki i pełne usta chłopaka, które były tak blisko mnie. Wszystko co
było z nim związane było idealne. Tak bardzo chciałam go pocałować. Poczuć jak
delikatny jest jeśli chodzi o takie sprawy. Nie było nam to dane. Poczułam się
trochę nie zręcznie, dlatego odsunęłam się od niego. On także poczynił podobne
ruchy. Można by powiedzieć iż byłam delikatnie zawiedziona. Ten moment
przerwały nam małe dzieci, które nie były świadome tego, że przerywają mi
bardzo ważną chwile. Ale nie miałam prawa gniewać się na nie. To tylko dzieci,
które jeszcze nie rozumieją co to znaczy ‘miłość’ czy ‘ uczucie’.
Podczas kolacji z jego znajomymi pokazywał w wielu
sytuacjach jak świetne podejście ma do dzieci. Bawił się, wygłupiał. Potrafił
rozmawiać w języku tych małych człowieczków. Wyglądał prze słodko kiedy udawał,
że przejmuje się zburzeniem wierzy z klocków czy krzyczał kiedy przez przypadek
pęknął balonik. Robił to wszystko, aby umilić im czas. Już wtedy wiedziałam, że
w przyszłości będzie wspaniałym ojcem. Świadczyły o tym wszystkie jego cechy.
Opiekuńczość, troska i beztroska w jednym. Taki właśnie był Harry Styles. Był
wiecznym dzieckiem, zupełnie jak Piotruś Pan. Nie chciał dorosnąć, ale pomimo
wszystko bał się o każdą chodzącą po świecie mała istotkę. Kochałam w nim
wszystko, ale to ze szczególnością. Kiedy tak
doskonale bawił się z maluchami
poprosiłam go, żeby się uśmiechnął. Zrobiłam mu zdjęcie razem z dwójką
chłopców. Razem tworzyli idealny obrazek. Wprawdzie mali chłopcy nie byli
zbytnio uśmiechnięci na zdjęciu, ale na szczęście wszystko nadrobił jego
wspaniały i szczery uśmiech. Wykonawszy zdjęcie opuściłam telefon na dół i
spojrzałam przed siebie. Harry nadal patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem na
twarzy. Odwzajemniłam jego mimikę po czym speszona odwróciłam głowę w zupełnie
innym kierunku. Mimo iż nie patrzyłam na niego przez dłuższa chwilę dalej
czułam jego spojrzenie na sobie. Czułam się wspaniale wiedząc, że komuś na mnie
zależy i że ktoś się o mnie troszczy. Cudownie mieć przy sobie kogoś takiego
jak Harry.
*26 marca 2013*
Zaraz po koncercie Justina w Polsce wróciliśmy do Los
Angeles. Większa część ekipy została w Europie jednak ja nie potrafiłam.
Wróciłam do miasta w którym mieszkałam,
bo właśnie tam był Harry. Nie zyskał pozwolenia od swoich menagerów na taką
podróż i był zmuszony zostać w Ameryce.
Ze względu na to, że Bieber musiał coś załatwić ja skorzystałam i pojechałam
razem z nim. Musiałam spotkać się ze Stylesem. Nie widywanie go choćby przez
tydzień jest dla mnie ciężkie. Kocham swoją pracę, ale ona mi jego nie zastąpi.
Dlatego postanowiłam wrócić.
Postanowiłam zorganizować wieczór tylko dla mnie i niego.
Zaprosiłam go do siebie do domu. Postanowiłam z nim spędzić te kilka godzin na
zwykłych czynnościach, czyli normalnej kolacji i spontanicznym oglądaniu
filmów. Miało być zwyczajnie. Wiedziałam doskonale, że Harry tęsknie za
normalnością. Dlatego właśnie miało to wszystko wyglądać tak jak to
przedstawiłam.
Stół przykryłam czystą serwetą. Na wierzch położyłam czyste
talerze i sztućce. Wszystko było prawie gotowe. Obiad ugotowany, nakryte do
stołu. Wystarczyło mi tylko czekać na Stylesa. Jakże wielkie było moje
szczęście kiedy usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Po chwili już
tylko w moich uszach rozbrzmiewał dzwonek do drzwi. Pędem pobiegłam pod biały
prostokąt. Zatrzymałam się. Uspokoiłam oddech. Przejrzałam się w lustrze.
Poprawiłam włosy i z uśmiechem otworzyłam drzwi frontowe. Ujrzałam za nimi
postać w lokach. Bez chwili zawahania rzuciłam się na niego i mocno wtuliłam
się w jego silne ciało. Chłopak także mocno przysunął mnie mocno do siebie po
czym poczułam, że tracę kontakt nóg z podłożem. Do mojego mózgu dotarła
informacja, że Harry trzyma mnie na rękach i okręca dookoła własnej osi. To
właśnie w taki sposób okazywaliśmy sobie swoją radość.
-Tęskniłem. – usłyszałam jego przytłumiony głos. Podniosłam
głowę do góry i spojrzałam w jego oczy. Ponownie mogłam rozpłynąć się w jego
zielonej głębi. Nie powstrzymywałam się i tylko delikatnie cmoknęłam go w usta,
po czym znów wtuliłam się w jego ciało. Chciałam nacieszyć się jego ciepłem,
które dawało mi ukojenie i radość. Przez to co zrobiłam czułam, że przez moje
ciało przechodzi miliony przyjemnie ciepłych dreszczy spowodowanych jego
dotykiem. Nie miałam pojęcia co on sobie myślał w tamtym momencie. Cieszyłam
się, że nareszcie mogłam to zrobić. Chłopak odstawił mnie na ziemię i
uśmiechnął się szeroko. Po chwili zaczął niespokojnie szukać czegoś w
kieszeniach swojej bluzy. Wyciągnął małe pudełeczko. Spojrzał na mnie i wręczył
je do moich rąk. – Otwórz. – zarządził. Popatrzyłam niepewnie na
niego, po czym
przeniosłam wzrok na kwadratowy prezencik. Otworzyłam go i moim oczom ukazał
się srebrny pierścionek z mały serduszkiem na górze. Był skromny – takie jakie
lubiłam. – Wszystkiego najlepszego. – Z tego wszystkiego nawet zapomniałam, że
tego dnia były moje urodziny. Założyłam podarek na swój palec. Pasował
idealnie. Uśmiechnęłam się po czym spojrzałam ponownie w jego oczy.
-Dziękuję ci. – ucałowałam jego policzek. Obdarzył mnie
swoim pięknym uśmiechem i delikatnie pogładził mnie po dłoni. Chwyciłam mocniej jego rękę i zaprowadziłam do
stołu. Zjedliśmy wspólnie kolację czemu towarzyszyły śmiechy i radosne rozmowy.
-Kiedy musisz wracać? – zapytał popijając czerwone wino.
-Pojutrze. – odparłam smutno. Mieliśmy tak mało czasu, aby
móc nacieszyć się sobą. Chłopak podniósł się z siedzenia, podał mi swoją dłoń
po czym pociągnął w stronę salonu.
-W takim razie nie mamy chwili do stracenia.
*
Siedzieliśmy wspólnie w salonie oglądając różnorakie filmy,
których zwiastuny spodobały nam się wcześniej, a których nie mieliśmy okazji
oglądać. Dużo się śmialiśmy podczas oglądania komedii, trochę płakaliśmy gdy na
ekranie były sceny dramatu. Oboje byliśmy bardzo wrażliwi i nie wstydziliśmy
się tego pokazywać. W pewnym momencie nasze wspólne chwili przerwał dźwięk
oznajmiający, że ktoś dostał nową wiadomość. Chłopak sprawdził swój telefon.
Zaprzeczył, ze dostał sms-a co musiało oznaczać iż to mój telefon dzwonił.
Podniosłam swój telefon i już chciałam odczytać telefon kiedy na ekranie
pokazało mi się zdjęcie moje mamy. To właśnie od niej przychodziło to
połączenie. Żeby nie przeszkadzać chłopakowi w oglądaniu ruszyłam na taras.
Zamknęłam za sobą szklane drzwi po czym odebrałam telefon.
-Cześć mamo! – przywitałam się radośnie. Nie usłyszałam
odpowiedzi. W sumie słyszałam tylko coś podobnego do chlipania. – Mamo?
-Twój brat miał wypadek. Jest w stanie krytycznym. Walczy o
życie w szpitalu. – w mojej głowie nie przyjemnie się zakręciło. Mój telefon
upadł na marmurową posadzkę, a ja sama zjechałam po zimnym szkle na podłogę.
Mój świat runął...
~*~
PRZEPRASZAM!
nie było mnie przez kolejny miesiąc.
znów nawaliłam.
przepraszam.
wiecie jak to jest.
koniec szkoły, wystawianie ocen.
urwanie głowy. ;c
jeszcze raz przepraszam.
*
mam chociaż nadzieję, że Wam spodoba się ten rozdział.
piszcie swoje opinie poniżej.
7+ komentarzy = next chapter.
*
jak się podoba nowy wygląd bloga?
piszcie :)