~z perspektywy Iana~
Wszedłem w głąb mieszkania Harryego. Byłem zadziwiony
bałaganem jaki tam panował. Styles zawsze sprawiał wrażenie poukładanego i nie
lubiącego bałaganu chłopaka, a to co widziałem na własne oczy było
zupełnym
przeciwieństwem moich dotychczasowych przypuszczeń.
-Co tu się dzieje? – zapytałem. – Tornado tu przeszło? –
dodałem próbując rozładować tą napiętą atmosferę. Odwróciłem się do tyłu, żeby
móc spojrzeć na jego twarz. Jego podkrążone oczy nie wyrażały żadnych emocji i
były pozbawione blasku, który zawsze w nich widziałem.
Harry od razu odwrócił wzrok ode mnie. Jakby bał się, że po
wyrazie jego twarzy odkryję jego największą tajemnice. Dookoła panowała cisza.
Nie odezwał się ani słowem do mnie, nie powiem, ale irytowało mnie to.
Nienawidziłem siedzieć w ciszy. Czułem się wtedy jakby ktoś był winny i chciał
zataić prawdę.
-Co u Marthy? – usłyszałem nagle jego zachrypnięty głos.
Spojrzałem na niego ponownie. Miał ręce wsadzone w kieszenie swoich dresowych
spodni a wzrok wlepiony miał w podłogę.
-Nie najlepiej. -
podniósł na mnie swoje oczy. Zadziwiony był moją odpowiedzią. Zareagował
dosłownie tak samo jakby dowiedział się, że ktoś pobił najbliższą dla niego
osobę.
Może coś w tym było. Teoretycznie Martha została skopana
psychicznie po tym jak on odszedł i jak dowiedziała się o wypadku Willa w
jednym czasie. Styles nie zadawał więcej pytań. Nie oczekiwałem, że będzie
milczał. Myślałem, że może zasypie mnie pytaniami na jej temat a skończyło się
tylko na jednym lichym pytanku. – Co się z wami stało Styles?
-Co masz na myśli?
-To, że z dnia na dzień uciekłeś od niej. Zostawiając ją
przybitą. – opuścił wzrok.
-Czy o-ona… - zawahał się. – Czy ona coś o mnie wspominała?
-Chciałbym. Uwierz mi, że to byłoby najlepsze co mogło by
nas wszystkich spotkać. Żeby ona w końcu powiedziała co jest nie tak. –
westchnąłem. – Zamknęła się w sobie. Z nikim nie zamieni więcej niż jednego
zdania. Ciągle chodzi przybita. Nie cieszyła się nawet gdy zaproponowano jej
poprowadzenie warsztatów tanecznych w Nowym Yorku. W jej przypadku to jest
dziwne, bo ‘stara’ Martha cieszyła by się jak głupia. Nie widać w jej oczach
tego blasku kiedy tańczy. Nie jest tak jak kiedyś. Nadal tańczy wspaniale, ale
wkłada w to zupełnie mniej energii i zaangażowania. Zupełnie jakby odechciało
jej się tego. Jakby taniec jej się znudził. – patrzyłem na niego jak siada na
rogu kanapy i chowa twarz w dłoni. – Wszystko wydarzyło się po twoim
zniknięciu. Nie było cię przy niej żeby widzieć jak ona cierpi. Z resztą gdyby
tam był obyłoby się bez wszystkich
przykrych sytuacji. Jeszcze dochodzi do tego ta cała sytuacja z Willem. Na jej
miejscu już dawno…
-Możesz się już zamknąć! Nie mogę tego już słuchać! Nawet
nie wiesz jak mi źle jest z faktem, że musiałem odejść! Nie masz o niczym
pojęcia!
-To prawda. Nie mam. Ale może mi do cholery wyjaśnisz o co
chodzi!
-Wszystko jest zbyt skomplikowane.
-Mam czas. – on pokręcił jedynie głową. Zdenerwowałem się.
Podszedłem do niego i chwyciłem go za kołnierz jego koszulki podnosząc go tym
samym do pionu. – Słuchaj mnie teraz! Nie po to przyjechałem tutaj z Nowego
Yorku i nie po to zrezygnowałem z prowadzenia moich własnych warsztatów tańca,
żebyś ty teraz siedział skulony i kiwał mi głową. Weź się w garść człowieku! –
pchnąłem go na kanapę, a sam odszedłem do okna. – Masz mi zaraz wytłumaczyć o co
chodzi z tobą i Marthą. Chce znać każdy szczegół,
rozumiesz? – pokiwał głową. –
no to do dzieła. – zachęciłem go i zająłem miejsce na pojedynczej kanapie
naprzeciw niego.
-Wszystko zaczęło się od jej urodzin. Do tego czasu wszystko
było dobrze. Zaskakująco dobrze. Wszystko szło po mojej myśli. Ty straciłeś się
z pola bitwy. – pola bitwy? O czym on gadał nie miałem pojęcia, ale
postanowiłem mu nie przerywać. – Musiałem już tylko wziąć się na odwagę i ją
pocałować. – załapałem już wszystko. – Tego dnia, to znaczy w jej urodziny
miałem to zrobić. Miałem wyznać jej co do niej czuję i w końcu ją pocałować.
Przyszedłem do jej domu. Zjedliśmy razem kolacje, obejrzeliśmy kilka filmów i
wtedy ona nagle dostała sms-a, a później ktoś do niej zadzwonił. Odeszła
gdzieś, żeby móc w spokoju porozmawiać. Nie było jej dość długo. Postanowiłem
ją poszukać i sprawdzić czy wszystko w porządku. Znalazłem ją na tarasie całą
zapłakaną. Zacząłem ją pocieszać. Nienawidzę widoku kiedy ona płacze. Skończyło
się na tym, że wylądowaliśmy w łóżku. – woah – Nie zrozum mnie źle. Chciałem
tego i nie zrobiłem tego po to by ją wykorzystać. Ja naprawdę ją kocham i nie
mógłbym jej tego zrobić. – już wiedziałem dlaczego Martha była przygnębiona.
Ona myślała, że Harry naprawdę ją wykorzystał i zostawił. – Rano obudził mnie
dźwięk telefonu. Byłem zaspany i nie wiedziałem, który telefon biorę. Nie
chcący podniosłem jej i odczytałem wiadomość do Marthy. Napisał jakiś chłopak.
W wiadomości oznajmił, że kocha i tęskni. Poczułem się wtedy jak prawdziwy dupek.
Wiesz, wykorzystałem jej chwile słabości i doprowadziłem do tego, że zdradziła
swojego chłopaka. – kolejne zdziwienie. Przecież Martha była singielką odkąd ją
poznałem na castingu. Gdyby było inaczej ona by mi powiedziała. - Byłem załamany, bo poniekąd miałem nadzieje,
że to ja jestem tym jedynym dla niej. Postanowiłem więc, że usunę się z jej
życia.
Dla jej dobra. Chciałem, żeby była szczęśliwa i żeby ten koleś nigdy się
nie dowiedział.
-Zaraz, zaraz, zaraz. Powiedz mi może jak nazywał się ten
chłopak?
-C-chyba Will lub coś w tym stylu. – moje gałki oczne
rozszerzyły się. Strzeliłem sam sobie facepalma w czoło i chcąc czy nie chcąc
zacząłem się śmiać. Sytuacja była tak żałosna, że aż śmieszna. Nie mogłem się
powstrzymać. – Co cię w tym śmieszy? – zapytał podirytowany.
-Słuchaj mnie stary. Powiem to raz. Ten cały Will o którym
mówisz… - nie dokończyłem, bo przerwał dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem
urządzenie i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił do mnie Justin. Bezzwłocznie
odebrałem.
-No co jest? – zapytałem.
-Stary, jest źle. – oznajmił.
-Co się stało?
-Martha ona…
-Co z nią?! – krzyknąłem podnosząc się z fotela.
-Ona zrezygnowała z dalszego udziału w Believe Tour.
-CO?! – jeszcze bardziej podniosłem głos co zdziwiło
Harryego.
-Powiedziała, że przeprasza, ale ona nie potrafi tak dłużej.
Spakowała się i jest właśnie w drodze do Londynu. Nawet nie wiem czy już tam
przypadkiem nie jest. Ian błagam cię. Zrób coś. Ja jestem bezradny, a właśnie
straciłem najlepszą tancerkę.
-Postaram się ją przekonać. – wymieniłem z nim jeszcze kilka
zdań i zakończyłem połączenie. Wtedy od razu Styles włączył tryb ‘sto pytań
do’.
-Co się stało?
-Martha zrezygnowała z tańczenia podczas trasy i wróciła do
domu.
-Ale jak to? Dlaczego?
-Powiedziała, że ona taka nie potrafi żyć i po prostu
wyjechała.
-Co z tym zrobimy?
-Chyba raczej co ty z tym zrobisz. – odparłem.
-Ale…
-Nie ma żadnego ‘ale’. Ty namieszałeś i ty weźmiesz za to
odpowiedzialność.
-Ale ja chciałem ją tylko chronić przed rozstaniem z jej
chłopakiem! – krzyknął.
-Styles, idioto! Martha nigdy nie miała chłopaka! Will, o
którym mówisz to jej brat! – na jego twarzy pojawił się przebłysk szoku. Nie
wiedział co ma mi odpowiedzieć.
-To co ja mam teraz zrobić?
-Pójdziesz do niej.
-Przecież nawet nie znam jej tutejszego adresu!
-To pójdzie na zajęcia do Royal Academy Of Dance. Tam na
pewno będzie. Może nie dzisiaj, ale jutro lub pojutrze. Wytłumaczysz jej
wszystko i sprawisz, żeby wróciła do kadry Biebera. Jasne? Musisz to zrobić,
rozumiesz? Od ciebie zależy jej kariera. Co ja chrzanie. Od ciebie zależy
wszystko w tym momencie!
~*~
TADAM! OTO JEST 19 ROZDZIAŁ!
nie wiem ile jeszcze zostało do końca.
myślę, że od 4 do 6 rozdziałów.
ale mam pomysł na coś nowego! też z Haroldem.
myślę, że wam się to spodoba.
powiem tyle, że jest to już w trakcie pisania :)))
*
piszcie co myślicie o rozdziale :)
10+ komentarzy = nowy rozdział.
*
JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA? :) x