sobota, 1 lutego 2014

nowe opowiadanie!

Hey! Otóż chciałam Wam ogłosić, że zaczęłam pracę nad nowym fanfiction z Harrym.
Właściwie to już jest lista głównych bohaterów, zwiastun i prolog :)
Mam nadzieję, że ktoś z Was skusi się na odwiedzenie mojego bloga :)
Serdecznie zapraszam i byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś z Was chociaż raz 
zareklamował go. 
No nic. Ma nadzieję, że Wam się spodoba :)
Zapraszam x



PS Nowy rozdział już wkrótce :) x

sobota, 18 stycznia 2014

Chapter 19.

~z perspektywy Iana~

Wszedłem w głąb mieszkania Harryego. Byłem zadziwiony bałaganem jaki tam panował. Styles zawsze sprawiał wrażenie poukładanego i nie lubiącego bałaganu chłopaka, a to co widziałem na własne oczy było
zupełnym przeciwieństwem moich dotychczasowych przypuszczeń.
-Co tu się dzieje? – zapytałem. – Tornado tu przeszło? – dodałem próbując rozładować tą napiętą atmosferę. Odwróciłem się do tyłu, żeby móc spojrzeć na jego twarz. Jego podkrążone oczy nie wyrażały żadnych emocji i były pozbawione blasku, który zawsze w nich widziałem.
Harry od razu odwrócił wzrok ode mnie. Jakby bał się, że po wyrazie jego twarzy odkryję jego największą tajemnice. Dookoła panowała cisza. Nie odezwał się ani słowem do mnie, nie powiem, ale irytowało mnie to. Nienawidziłem siedzieć w ciszy. Czułem się wtedy jakby ktoś był winny i chciał zataić prawdę.
-Co u Marthy? – usłyszałem nagle jego zachrypnięty głos. Spojrzałem na niego ponownie. Miał ręce wsadzone w kieszenie swoich dresowych spodni a wzrok wlepiony miał w podłogę.
-Nie najlepiej. -  podniósł na mnie swoje oczy. Zadziwiony był moją odpowiedzią. Zareagował dosłownie tak samo jakby dowiedział się, że ktoś pobił najbliższą dla niego osobę.
Może coś w tym było. Teoretycznie Martha została skopana psychicznie po tym jak on odszedł i jak dowiedziała się o wypadku Willa w jednym czasie. Styles nie zadawał więcej pytań. Nie oczekiwałem, że będzie milczał. Myślałem, że może zasypie mnie pytaniami na jej temat a skończyło się tylko na jednym lichym pytanku. – Co się z wami stało Styles?
-Co masz na myśli?
-To, że z dnia na dzień uciekłeś od niej. Zostawiając ją przybitą. – opuścił wzrok.
-Czy o-ona… - zawahał się. – Czy ona coś o mnie wspominała?
-Chciałbym. Uwierz mi, że to byłoby najlepsze co mogło by nas wszystkich spotkać. Żeby ona w końcu powiedziała co jest nie tak. – westchnąłem. – Zamknęła się w sobie. Z nikim nie zamieni więcej niż jednego zdania. Ciągle chodzi przybita. Nie cieszyła się nawet gdy zaproponowano jej poprowadzenie warsztatów tanecznych w Nowym Yorku. W jej przypadku to jest dziwne, bo ‘stara’ Martha cieszyła by się jak głupia. Nie widać w jej oczach tego blasku kiedy tańczy. Nie jest tak jak kiedyś. Nadal tańczy wspaniale, ale wkłada w to zupełnie mniej energii i zaangażowania. Zupełnie jakby odechciało jej się tego. Jakby taniec jej się znudził. – patrzyłem na niego jak siada na rogu kanapy i chowa twarz w dłoni. – Wszystko wydarzyło się po twoim zniknięciu. Nie było cię przy niej żeby widzieć jak ona cierpi. Z resztą gdyby tam był obyłoby się  bez wszystkich przykrych sytuacji. Jeszcze dochodzi do tego ta cała sytuacja z Willem. Na jej miejscu już dawno…
-Możesz się już zamknąć! Nie mogę tego już słuchać! Nawet nie wiesz jak mi źle jest z faktem, że musiałem odejść! Nie masz o niczym pojęcia!
-To prawda. Nie mam. Ale może mi do cholery wyjaśnisz o co chodzi!
-Wszystko jest zbyt skomplikowane.
-Mam czas. – on pokręcił jedynie głową. Zdenerwowałem się. Podszedłem do niego i chwyciłem go za kołnierz jego koszulki podnosząc go tym samym do pionu. – Słuchaj mnie teraz! Nie po to przyjechałem tutaj z Nowego Yorku i nie po to zrezygnowałem z prowadzenia moich własnych warsztatów tańca, żebyś ty teraz siedział skulony i kiwał mi głową. Weź się w garść człowieku! – pchnąłem go na kanapę, a sam odszedłem do okna. – Masz mi zaraz wytłumaczyć o co chodzi z tobą i Marthą. Chce znać każdy szczegół,
rozumiesz? – pokiwał głową. – no to do dzieła. – zachęciłem go i zająłem miejsce na pojedynczej kanapie naprzeciw niego.
-Wszystko zaczęło się od jej urodzin. Do tego czasu wszystko było dobrze. Zaskakująco dobrze. Wszystko szło po mojej myśli. Ty straciłeś się z pola bitwy. – pola bitwy? O czym on gadał nie miałem pojęcia, ale postanowiłem mu nie przerywać. – Musiałem już tylko wziąć się na odwagę i ją pocałować. – załapałem już wszystko. – Tego dnia, to znaczy w jej urodziny miałem to zrobić. Miałem wyznać jej co do niej czuję i w końcu ją pocałować. Przyszedłem do jej domu. Zjedliśmy razem kolacje, obejrzeliśmy kilka filmów i wtedy ona nagle dostała sms-a, a później ktoś do niej zadzwonił. Odeszła gdzieś, żeby móc w spokoju porozmawiać. Nie było jej dość długo. Postanowiłem ją poszukać i sprawdzić czy wszystko w porządku. Znalazłem ją na tarasie całą zapłakaną. Zacząłem ją pocieszać. Nienawidzę widoku kiedy ona płacze. Skończyło się na tym, że wylądowaliśmy w łóżku. – woah – Nie zrozum mnie źle. Chciałem tego i nie zrobiłem tego po to by ją wykorzystać. Ja naprawdę ją kocham i nie mógłbym jej tego zrobić. – już wiedziałem dlaczego Martha była przygnębiona. Ona myślała, że Harry naprawdę ją wykorzystał i zostawił. – Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Byłem zaspany i nie wiedziałem, który telefon biorę. Nie chcący podniosłem jej i odczytałem wiadomość do Marthy. Napisał jakiś chłopak. W wiadomości oznajmił, że kocha i tęskni. Poczułem się wtedy jak prawdziwy dupek. Wiesz, wykorzystałem jej chwile słabości i doprowadziłem do tego, że zdradziła swojego chłopaka. – kolejne zdziwienie. Przecież Martha była singielką odkąd ją poznałem na castingu. Gdyby było inaczej ona by mi powiedziała. -  Byłem załamany, bo poniekąd miałem nadzieje, że to ja jestem tym jedynym dla niej. Postanowiłem więc, że usunę się z jej życia.
Dla jej dobra. Chciałem, żeby była szczęśliwa i żeby ten koleś nigdy się nie dowiedział.
-Zaraz, zaraz, zaraz. Powiedz mi może jak nazywał się ten chłopak?
-C-chyba Will lub coś w tym stylu. – moje gałki oczne rozszerzyły się. Strzeliłem sam sobie facepalma w czoło i chcąc czy nie chcąc zacząłem się śmiać. Sytuacja była tak żałosna, że aż śmieszna. Nie mogłem się powstrzymać. – Co cię w tym śmieszy? – zapytał podirytowany.
-Słuchaj mnie stary. Powiem to raz. Ten cały Will o którym mówisz… - nie dokończyłem, bo przerwał dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem urządzenie i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił do mnie Justin. Bezzwłocznie odebrałem.
-No co jest? – zapytałem.
-Stary, jest źle. – oznajmił.
-Co się stało?
-Martha ona…
-Co z nią?! – krzyknąłem podnosząc się z fotela.
-Ona zrezygnowała z dalszego udziału w Believe Tour.
-CO?! – jeszcze bardziej podniosłem głos co zdziwiło Harryego.
-Powiedziała, że przeprasza, ale ona nie potrafi tak dłużej. Spakowała się i jest właśnie w drodze do Londynu. Nawet nie wiem czy już tam przypadkiem nie jest. Ian błagam cię. Zrób coś. Ja jestem bezradny, a właśnie straciłem najlepszą tancerkę.
-Postaram się ją przekonać. – wymieniłem z nim jeszcze kilka zdań i zakończyłem połączenie. Wtedy od razu Styles włączył tryb ‘sto pytań do’.
-Co się stało?
-Martha zrezygnowała z tańczenia podczas trasy i wróciła do domu.
-Ale jak to? Dlaczego?
-Powiedziała, że ona taka nie potrafi żyć i po prostu wyjechała.
-Co z tym zrobimy?
-Chyba raczej co ty z tym zrobisz. – odparłem.
-Ale…
-Nie ma żadnego ‘ale’. Ty namieszałeś i ty weźmiesz za to odpowiedzialność.
-Ale ja chciałem ją tylko chronić przed rozstaniem z jej chłopakiem! – krzyknął.
-Styles, idioto! Martha nigdy nie miała chłopaka! Will, o którym mówisz to jej brat! – na jego twarzy pojawił się przebłysk szoku. Nie wiedział co ma mi odpowiedzieć.
-To co ja mam teraz zrobić?
-Pójdziesz do niej.
-Przecież nawet nie znam jej tutejszego adresu!
-To pójdzie na zajęcia do Royal Academy Of Dance. Tam na pewno będzie. Może nie dzisiaj, ale jutro lub pojutrze. Wytłumaczysz jej wszystko i sprawisz, żeby wróciła do kadry Biebera. Jasne? Musisz to zrobić, rozumiesz? Od ciebie zależy jej kariera. Co ja chrzanie. Od ciebie zależy wszystko w tym momencie!
~*~
TADAM! OTO JEST 19 ROZDZIAŁ!
nie wiem ile jeszcze zostało do końca.
myślę, że od 4 do 6 rozdziałów.
ale mam pomysł na coś nowego! też z Haroldem.
myślę, że wam się to spodoba.
powiem tyle, że jest to już w trakcie pisania :)))
*
piszcie co myślicie o rozdziale :)
10+ komentarzy = nowy rozdział.
*
JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA? :) x 

 

piątek, 6 grudnia 2013

Chapter 18.

~z perspektywy Iana~

Byłem podekscytowany i szczęśliwy za razem. Moim największym marzeniem odkąd zacząłem tańczyć było prowadzić warsztaty taneczne. To marzenie każdej osoby z mojej branży. Do pewnego momentu myślałem, że Martha czuje to samo. Zawsze z podnieceniem i zaangażowaniem wkręcała się w rozmowę o warsztatach. Zawsze to ona była pierwsza, aby pokazać wszystkim na co ją stać i jak wiele potrafi. Była naprawdę zdolna. Talentu jej nie brakowało. Wielokrotnie proponowano jej pracę w różnych szkołach tanecznych jednak ze względu na Biebera nie podejmowała się nich. A teraz? Teraz nie widziałem w niej żadnych emocji. Chodziła przygnębiona. Nie uśmiechała się. Nie śmiała. Było coś nie tak, a ja nawet nie wiedziałem co to było. Chciałem jej za wszelką cenę pomóc. Była jedną z bliższych mi osób i naprawdę trudno patrzyło się, że Dziewczyna chodzi smutna. Jednak mimo mojej troski ona nie pozwalała sobie pomóc. Na pytania ‘czy wszystko w porządku?’ odpowiadała zwykłym przytaknięciem lub po prostu nie odzywała się i ignorowała pytanie. Przez dłuższy czas myślałem nad tym czy z tym nie ma coś tajemnicze zniknięcie Stylesa. Mam na myśli to, że nie widziałem go od dłuższego czasu. Niewątpliwie było to dziwne. Dlaczego? Bo on zawsze był gdzieś w pobliżu. Gdzie była Martha był tam też on. Nie odstępował jej na krok, obserwował ją na próbach. Czasami nawet odprowadzał ją pod samiutkie drzwi szatni damskiej. Nie wspomnę też, że jego zachowanie drastycznie zmieniało się gdy byłem w pobliżu. Tylko ślepy by nie zauważył, że był zazdrosny. On od zawsze spoglądał na nią tym swoim rozmarzonym spojrzeniem. Wiadomo, że każdy ma prawo się zakochać, ale fakt że on cały czas to drążył i nie miał zamiaru jej tego wyznać irytował mnie. Martha tego nie widziała, bo była w takim samym stanie jak on. Uważam, że oboje bali się odrzucenia. Może się mylę? Może Brooks wyznała Stylesowi co czuje, a on ją odrzucił i olał. Może było odwrotnie i teraz gryzły ją wyrzuty sumienia. Nie. To zdecydowanie nie mogło być to. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że pomiędzy tą dwójką istnieje chemia. Często na próbach siadaliśmy razem z Justinem i rozmawialiśmy o nich. Zdarzało się, że myśleliśmy nad zorganizowaniem dla nich randki. Chcieliśmy ich w końcu połączyć, bo ich podchody naprawdę drażniły i działały na nerwy. 
Postanowiłem się dowiedzieć się czegoś więcej. Ale nie od niej. Wybrałem się sam do szanownego pana Harryego Stylesa. Za swoje własne pieniądze kupiłem bilet na najbliższy samolot do Londynu. Zrezygnowałem nawet z prowadzenia tych cholernych warsztatów. Robiłem to wszystko dla jej dobra. Chciałem w końcu zobaczyć jej wspaniały uśmiech na twarzy. O wszystkim poinformowałem Biebera. Obiecał nikomu nie pisnąć ani słówka. Niesamowite ile mógł dla mnie załatwić. Zdobył dla mnie adres Harryego. Sprawił, że po przyjeździe do Londynu miałem swój własny samochód. Byłem niezwykle mu wdzięczny. Zresztą on także chciał, aby Martha znowu była radosna. Od samego początku nasza trójka szczególnie się związała. Byliśmy jak dwójka braci dla niej, a bracia muszą działać kiedy dzieje się źle.
Więc oto jestem tutaj. W słynnym Londynie. W mieście niespodzianek i przeróżnych uliczek, w których można się zgubić. Poważnie. Musiałem nieźle się namęczyć, żeby znaleźć mieszkanie Stylesa. Niewątpliwie nawigacja wniosła wiele w moją akcje. Chociaż, nie powiem, nawet z nią się gubiłem. Ostatecznie znalazłem się pod domem, który często okupywany jest przez tłumy nastolatek. Byłem w miejscu gdzie zawsze coś się działo i gdzie nie było cicho. Zawsze znaleźliby się jacyś paparazzi, fani lub jakieś inne gwiazdy. Teraz było tam cicho. Żadnej żywej duszy, żadnego samochodu. Tylko kilka złączonych ze sobą w rząd domów i świszczący wiatr. No i oczywiście ja. Zaczynałem zastanawiać czy on w ogóle tu jest. Zastanawiałem się nad ewentualnym pojechaniem do hotelu i wróceniu w to miejsce za kilka godzin. Kiedy nagle coś mnie tchnęło. Coś co sprawiło, że od razu wysiadłem z wypożyczonego samochodu. Szybkim krokiem przemierzyłem dystans pomiędzy pojazdem a gankiem odpowiedniego domu. Trzema większymi krokami pokonałem kilka schodków i już stałem pod drzwiami bożyszcza nastolatek. Chwile wahałem się zanim zapukałem. Myślałem czy to ma sens. Zapukałem dopiero gdy w mojej podświadomości pojawił się obraz smutnej Marthy. Wtedy moja ręka samoistnie podniosła się do góry i kilkakrotnie uderzyła o drewnianą powierzchnię drzwi. Czekałem przez dłuższą chwile. Nikt mi nie odpowiedział. Nie było go w domu. Rozczarowanie zaczęło się powiększać kiedy po raz kolejny zapukałem i znowu odpowiedziała mi cisza. Zrezygnowany zacząłem schodzić po schodach. Musiałem powiadomić Justina o nieudanej pierwszej akcji. Zatrzymał mnie jednak dźwięk przekręcanego zamka. Od razu zatrzymałem się i odwróciłem w stronę drzwi, w których po chwili zobaczyłem zmarnowaną sylwetkę człowieka. Miał podkrążone oczy. Ubrany był w stare dresy. Włosy miał w jeszcze większym nieładzie niż zawsze. Kiedy mnie zobaczył jego twarz przedstawiała zaskoczenie.
-Ian? – zapytał zdziwiony moją obecnością. – Co ty tutaj robisz?

-Mamy do pogadania Styles. – odparłem i nawet bez drobnego pytania wepchnąłem się do jego apartamentu. Nie obchodziło mnie czy byłem niegrzeczny czy nie wychowany. Liczyło się tylko jedno. Martha.
~*~
Wiem, że ten rozdział jest krótki i nudny jak cholera, ale to jest tak jakby wprowadzenie
do następnego rozdziału, który postaram się wydłużyć jak najbardziej
będę potrafiła. 
Obiecuję xx
*
PRZEPRAAAAAASZAM!
nie było mnie tak długo. 
a to wszystko dlatego, że miałam straszny zapie*dol (za przeproszenim)
w szkole. 
wiecie, jestem w 3 klasie gimnazujm i jest naprawdę trudno.
ledwo co nadążam, a jeszcze w przyszłym tygodniu mam testy próbne.

no nic. nie będę tu pisać historii mojego życia.
*
10+ komentarzy = nowy rozdział.

niedziela, 6 października 2013

Chapter 17.

~z perspektywy Marthy~

Pomału otworzyłam zaspane oczy. Spojrzałam w lewą stronę, aby upewnić się co do obecności chłopaka z którym spędziłam noc. Jakie wielkie było moje zaskoczenie gdy zobaczyłam, że jestem kompletnie sama. Pomału podniosłam się na łokciach, aby móc ogarnąć wzrokiem cały pokój który został delikatnie zdemolowany ostatniej nocy.
-Harry? – zawołałam dość cicho.  Odpowiedział mi cisza. Zmartwiona podniosłam się do pozycji siedzącej i szybko sięgnęłam po koszulkę i spodnie, które leżały nieopodal łóżka. Przechodząc powoli po sypialni mogłam zauważyć ewidentny brak męskich ubrań na podłodze. Oznaczało to, że Harry już wcześniej wstał. Wychyliłam się z pokoju rozejrzałam się po przedpokoju. W całym domu panowała ta sama nudna cisza którą zastawałam każdego dnia. Ruszyłam wolnym krokiem na dół po schodach do kuchni. Włączyłam ekspres do kawy, aby ten mógł wykonać czynność dla której był skonstruowany. W czasie kiedy pojedyncze kropelki kawy spadały powoli do dzbanka postanowiłam się rozejrzeć za Hazzą. Nigdzie nie było nawet śladu po nim. Tak jakby wyparował, albo zniknął. Dziwne myśli zaczęły krążyć po mojej głowie. Zaczynałam zastanawiać się czy, aby na pewno nie zrobiłam czegoś źle co mogło spowodować jego brak obecności w moim domu. Szybko wbiegłam po schodach z powrotem do sypialni. Ze stolika nocnego podniosłam swój telefon i sprawdziłam czy może przypadkiem nie zostawił żadnej wiadomości. Na ekranie widziałam tylko moją tapetę. Nic innego. Zaczynałam się martwić, więc bez wahania wykręciłam jego numer, który już znałam na pamięć. Brak odpowiedzi. Jedynym dźwiękiem jakim usłyszałam był irytujący sygnał. ‘Cześć…’ – Harry! – ‘… tu Harry. Zostaw wiadomość po sygnale.’ Zawiedziona nacisnęłam czerwoną słuchawkę. – Co się z tobą dzieje? – powiedziałam praktycznie sama do siebie. Nikt nie mógł usłyszeć mojego żałosnego tonu. Postanowiłam zaczekać. Myślałam, że nie odbiera dlatego, że jest na jakimś spotkaniu. Przez kilka godzin próbował wpoić samej sobie, że oddzwoni wieczorem. Miałam nadzieję, że to zrobi. Jak się okazało, zresztą po raz kolejny, że nadzieja jest matką głupich.

*kilka dni później*

Z zamyślenia wytrącił mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Szybko poderwałam się z fotela i podbiegłam do urządzenia. Podniosłam go szybko i spojrzałam na wyświetlacz. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Iana. Próbując uspokoić swoje emocje nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?
-Cześć, nie przeszkadzam? – zapytał przyjazny głos chłopaka.
-Nie… Oczywiście, że nie.
-To dobrze. Myślałam, że może spędzasz czas z … - doskonale wiedziałam co zamierza powiedzieć.
-Nie. Jestem sama w domu. Dzwonisz w jakimś konkretnym celu? – wtrąciłam się w jego słowa.
-T..Tak. Justin kazał ci przekazać, że jutro wylatujemy do Nowego Yorku.
-Do Nowego Yorku? W jakim celu? – zapytałam podejrzliwie.
-Scooter, zadzwonił do miejscowej szkoły tanecznej i zaproponował, żebyśmy dali tam warsztaty tańca. Dyrektor był podobno wniebowzięty i od raz przyjął propozycje. Czy to nie wspaniałe Martha? – mówił z podekscytowaniem. Był szczęśliwy. Ja też powinnam być. Jednak nie potrafiłam. Może byłam za słaba, żeby pogodzić się z tym, że nie byłam wystarczająca dla kogoś na kim naprawdę mi zależało. – Jesteś tam?
-Tak. Przepraszam. Zamyśliłam się. – odparłam kiedy dotarło do mnie, że Ian coś powiedział. – Tak to cudownie. Cieszę się. – dodałam bez entuzjazmu, którym w innym wypadku bym wręcz tryskała.
-A po kilku dniowych warsztatach ruszamy na podbój Europy, a następnie Australii. – powiedział. - Do zobaczenia jutro. Scooter wyśle ci później informacje dotyczące lotu. Śpij dobrze.

-Ty też. – odparłam, żeby w następnej kolejności rozłączyć się. Odłożyłam telefon na ławie, a zamiast niego

chwyciłam w ręce pilot od telewizora. Włączyłam urządzenie i wybrałam kanał na którym puszczano teledyski muzyczne. Trafiłam na nową piosenkę Lady Gagi. W innych okolicznościach zaczęłabym się zachwycać wszystkim. Tym, że jadę do Nowego Yorku, aby prowadzić własne warsztaty taneczne i tym, że Lady Gaga wydała kolejny utwór, którego teledysk wkrótce będzie bił rekordy oglądalności. Nic nie obchodziło mnie w tym momencie. Moje myśli cały czas obracały się dookoła postaci w lokach i dołeczkami w policzkach. Zastanawiałam się co robi, co myśli, a przede wszystkim dlaczego odszedł bez słowa. Miałam wrażenie, że wszystko zaczyna odwracać się przeciwko mnie. Nigdy nie mogłam odnaleźć się w miłości, a wydarzenia sprzed kilkudziesięciu godzin utwierdziły mnie w przekonaniu, że do końca życia będę tkwiła w punkcie wyjściowym, czyli jako stara panna z kilkunastoma kotami na utrzymaniu.
~*~
PRZEPRASZAM ŻE TAK DŁUGO, PRZEPRASZAM ŻE TAK KRÓTKO.
PRZEPRASZAM ŻE Z BŁĘDAMI.
PRZEPRASZAM ZAWALIŁAM :c
*
7+komentarzy = nowy rozdział.

środa, 18 września 2013

nawet nie wiem jak zatytułować tego posta.

kochani! już za niedługo wracam do Was z kolejnym rozdziałem
mam nadzieję, że moja tak długa nie obecność nie sprawiła że jesteście na mnie źli.
bardzo bym tego nie chciała :c
mam nadzieję, że dalej jesteście tutaj ze mną i czekacie na nowy rozdział :)
kocham Was i dziękuję że jesteście <3 

czwartek, 4 lipca 2013

Chapter 16.

~z perspektywy Harryego~

Wyszła tylko na moment, żeby porozmawiać. Czekałem na nią w salonie myśląc, że po kilku chwilach do
mnie wróci i dokończymy oglądać film. Byłem w błędzie. Martha przez dłuższy czas nie wracała, ani chociażby nie dawała żadnego znaku życia. Można powiedzieć, że zacząłem się martwić. Pewnie gdyby miała wyjść na dłużej powiedziałaby mi o tym. Lekko podenerwowany całą sytuacją wstałem z kanapy i zacząłem przeszukiwać cały dom dziewczyny. Nie było jej w żadnej z sypialni, ani łazienek. Kuchnia i garderoba też wiały pustkami. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Moje uciążliwe myśli po krótkiej chwili uformowały logiczną całość. Przecież nie sprawdziłem jeszcze poza domem. Mogła być w ogrodzie i nadal rozmawiać przez telefon. Nie wiedziałam z kim prowadziła tą rozmowę, ale w tamtym momencie nie było to dla mnie zbytnio ważne. Chciałem ją tylko znaleźć i zapytać czy wszystko w porządku. Powoli zszedłem po schodach na dół i obrałem kierunek szklanych drzwi tarasowych. Pociągnąłem energicznie za uchwyt i po chwili na swoich policzkach poczułem dość chłodny napływ powietrza. Wydawałoby się to dziwne, że w Los Angeles w połowie marca jest chłodno. A jednak. Cuda się zdarzają. Wychyliłem się zza ściany i zobaczyłem skuloną postać Brooks. Siedziała opierając się o zimną ścianę z twarzą schowaną w swoje drobne i delikatne dłonie. Uśmiechnąłem się na jej widok, a moje serce samo zaczęło wybijać nie codzienne rytmy. Uśmiech zszedł z mojej twarzy kiedy do moich uszu dotarł cichy odgłos jej szlochu. Zaniepokojony zająłem miejsce obok niej i nie pytając w ogóle co się wydarzyło objąłem ją ramieniem i mocno przytuliłem do siebie. Martha bez jakiejkolwiek chwili zastanowienia wtuliła się w moje ciało, a jej łzy bezwładnie spływały po jej policzkach a następnie zostawały pochłonięte przez materiał mojej koszulki. Nie śmiałem pytać co się stało. Nie objawiało się to z braku odwagi tylko z poczucia, że tym mógłbym jeszcze bardziej ją skrzywdzić i przysporzyć ją o więcej łez. Nie chciałem tego. Chciałem jej szczęścia i nic więcej. Gdyby sama chciała to by mi powiedziała.

Wolną dłonią zacząłem gładzić jej blady i mokry policzek. Powoli wycierałem spadające krople słonej wody. Chciałem chociaż z tym jej ulżyć. Poczułem jak ręce dziewczyny mocniej zaciskają się na moim ciele. Nie powiem, schlebiało mi to. Czułem wtedy przeszywające mnie na wskroś przyjemne ciepło. Mimowolnie na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech, a odwaga która w tamtym momencie mnie napawała była
naprawdę niesamowita. Ująłem jej podbródek odrobinę mocniej. Uniosłem go w górę. Spojrzałem prosto w jej zapłakane i zaczerwienione oczy. Pomimo wielkiego bólu widziałem także ekscytację. Nie miałem pojęcia czy było spowodowane moją osobą, ale nie liczyło się to w tamtym momencie. Nie potrafiłem tak siedzieć bezczynie. Ucałowałem delikatnie jej nos, po czym ponownie oddaliłem twarz na poprzednią odległość i tym razem mój wzrok powędrował na pełne usta dziewczyny. Nawilżyła swoim językiem swoją dolną wargę po czym przysunęła się do mnie. Bez chwili zastanowienie ucałowała moje usta. Nie chcąc zaprzeczyć jej ruchom co raz to bardziej pogłębiłem pocałunek. Po raz pierwszy mogłem to poczuć. Mogłem zasmakować jej niesamowitych ust, które z tak wielką natarczywością oddawały się moim. Dawała mi tyle przyjemności ile nikt nigdy mi nie dał. Wiedziałem, że jest tą jedyną i wyjątkową. Chciałem ją na codzie. Pragnąłem jej całym sobą od czasu kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Od czasu kiedy uwiodła mnie swoimi niecodziennymi ruchami tanecznymi i swoją urodą.
Martha wplotła swoje delikatne dłonie w moje włosy. Co chwilę delikatnie je mierzwiła co mnie przyprawiało o gęsią skórkę. Zjechałem z dłońmi odrobinę niżej. Na talię dziewczyny. Starałem się niegwałtownie podnieść nas obu do pozycji stojącej. Wychodziło mi to całkiem nieźle. Po chwili już oboje staliśmy obok siebie całując się z ogromną zachłannością. Uniosłem jej ciało delikatnie do góry. Ona oplotła mnie swoimi długimi nogami. Oparłem ją o zimną ścianę i zjechałem z pocałunkami na jej szyję.
Pozostawiłem na  niej małe zaczerwienienie. Taka  malutka pamiątka po mnie i zarazem znak, że jest ona już tylko moja. Do moich uszu dobiegły ciche pomruki. Dawało mi to satysfakcję i motywację do dalszych działań. Szybkim ruchem ściągnąłem z niej jej koszulkę z logiem Nirvany i rzuciłem daleko za siebie. Podtrzymując jej lekkie ciało zacząłem kroczyć w kierunku wejścia do domu. Kilka razy obróciłem nas dookoła mojej własnej osi z zachwiania. Nic poważnego na szczęście się nie stało. Położyłem ją na miękkiej kanapie, a ona bez chwili ostrzeżenia pozbyła się mojej koszulki. Z natury jestem niecierpliwy i porywczy więc ponownie porwałem ją do góry i szybkim krokiem przemierzyłem odległość pomiędzy salonem, a jej sypialnią. Tam położyłem ją na łóżku i zacząłem obdarowywać jej ciało pocałunkami. Chciałem dać jej jak najwięcej przyjemności. Zsunąłem z jej nóg spodenki, po czym automatycznie pozbyłem się swoich.  Leżeliśmy przed sobą w samej bieliźnie, a jej widok co raz bardziej mnie nakręcał. Czułem, że w moich bokserkach dzieje się coś niecodziennego. Coś
co pobudzało moje narządy do pracy. Czułem jak powstaje tam mały namiocik. Wszystko dzięki tej pięknej kobiecie, która leżała pode mną i obdarowywała moją klatkę piersiową gorącymi pocałunkami. Nie potrafiłem wytrzymać i odpiąłem zapięcie jej stanika. Moim oczom ukazał się dość pokaźny biust, którego widokiem mógłbym cieszyć się każdego dnia. Zacząłem składać serię pocałunków dookoła jednej z brodawek. Słyszałem jak Brooks cicho pojękuje. Jej odgłosy sprawiały, że moja erekcja stawała się mocniejsza. Namiocik, który ustawiał mój przyjaciel, powiększał się. Zapragnąłem więcej. Podobnie jak ona. Zsunąłem z niej czarną bieliznę. Ponownie pocałowałem jej pełne usta. W między czasie czułem delikatny ucisk w moim kroczu. To ona majstrowała przy moich bokserkach i przy okazji sprawiała mi trochę przyjemności. Uśmiechnąłem się przez pocałunek kiedy poczułem, że na moim ciele nie spoczywa już żadna część garderoby. Bez wahania i ostrzeżenia wszedłem w ciało dziewczyny z wielką siłą i energią. Głośny jęk wydobył się z jej ust. Przyspieszyłem swoich ruchów. Sprawiałem jej i sobą niesamowitą przyjemność. Wiedziałem, że podoba jej się to co robię więc nie przestawałem. Dawałem z siebie wszystko całą noc.

*
Zostałem obudzony przez dźwięk czyjegoś telefonu. Podniosłem głowę do góry i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Dookoła panował dość wielki nieład. Spojrzałem w lewą stronę i dostrzegłem śpiącą piękność. Dziewczynę w której byłem zakochany. Nie czułem tego nigdy do innej dziewczyny. Tylko do niej. Uśmiechnąłem się sam do siebie uświadamiając sobie jak daleko zaszliśmy. Miałem ją na wyciągnięcie ręki i nie zmarnowałem szansy. Pogładziłem delikatnie jej policzek. Martha jedynie uśmiechnęła się i przekręciła na drugi bok. Jeszcze chwilę wpatrywałem się w niewinnie śpiącą postać dziewczyny kiedy przypomniało mi się, że dostałem wiadomość. Po omacku sięgnąłem po urządzenie i nawet nie patrząc na ekran odblokowałem go. Moim oczom od razu ukazała się wiadomość, która doszczętnie zniszczyła moje życie.

‘Od Will <3
Kocham Cię i tęsknie za Tobą <3’

Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć.

Przespałem się z dziewczyną, która najprawdopodobniej ma chłopaka. Dodatkowo wykorzystałem jej wczorajszą chwilę słabości. Zachowałem się jak ostatni kretyn. Czułem się podle z tą świadomością. Postanowiłem coś z tym zrobić i usunąć się z je świata raz na zawsze. Był to niezwykle trudny wybór, ale musiałem. Wiedziałem, że mogłoby to zaszkodzić. Bolało jak cholera jednak musiałem stawić temu czoła. 
~*~
oto kolejny rozdział :)
na następny niestety będziecie musieli poczekać do września.
jadę dzisiaj do USA i nie biorę swojego komputera, 
więc nie będę w stanie dodawać nowe rozdziały.
nie opuszczajcie mnie przez ten czas. proszę <3
kocham Was <3


środa, 26 czerwca 2013

Chapter 15.

~z perspektywy Marthy~

Zabrał mnie od swoich znajomych. Chciał mnie im przedstawić. Wydało mi się to po części pewną deklaracją. Zbliżał mnie do swojego otoczenia. Mogło to znaczyć, że coś znaczyłam dla niego. Cieszyłam się i uśmiechałam kiedy tylko o tym głębiej pomyślałam. Bywały momenty, że wyobrażałam sobie mnie i Harryego idących za rękę. To nie realne marzenie, ale czasami tak było. Nie zależenie od sytuacji myślałam o tym chłopaku. Zawładną całkowicie moimi myślami. Wkradł się tam i nie chciał wyjść. To jak uparty szkodnik w ogrodzie. Jednak w tym wypadku nie dało nazwać się go szkodnikiem. Znaczył dla mnie wiele. Mogłam na niego liczyć. Czego tu więcej chcieć? Odpowiem, że odwagi aby wyznać mu prawdę.
Tego wieczoru spędzanego z rodziną Lou i Toma czułam się jakoś inaczej. Wyjątkowo? Możliwe, że tak. Ta sytuacja, która miała miejsce w ogrodzie była dla mnie jak deszcz po długotrwałych suszach. Jego
spojrzenie z którego można było wyczytać naprawdę wiele, było powalające. Zachwycające, zielone tęczówki i pełne usta chłopaka, które były tak blisko mnie. Wszystko co było z nim związane było idealne. Tak bardzo chciałam go pocałować. Poczuć jak delikatny jest jeśli chodzi o takie sprawy. Nie było nam to dane. Poczułam się trochę nie zręcznie, dlatego odsunęłam się od niego. On także poczynił podobne ruchy. Można by powiedzieć iż byłam delikatnie zawiedziona. Ten moment przerwały nam małe dzieci, które nie były świadome tego, że przerywają mi bardzo ważną chwile. Ale nie miałam prawa gniewać się na nie. To tylko dzieci, które jeszcze nie rozumieją co to znaczy ‘miłość’ czy ‘ uczucie’.

Podczas kolacji z jego znajomymi pokazywał w wielu sytuacjach jak świetne podejście ma do dzieci. Bawił się, wygłupiał. Potrafił rozmawiać w języku tych małych człowieczków. Wyglądał prze słodko kiedy udawał, że przejmuje się zburzeniem wierzy z klocków czy krzyczał kiedy przez przypadek pęknął balonik. Robił to wszystko, aby umilić im czas. Już wtedy wiedziałam, że w przyszłości będzie wspaniałym ojcem. Świadczyły o tym wszystkie jego cechy. Opiekuńczość, troska i beztroska w jednym. Taki właśnie był Harry Styles. Był wiecznym dzieckiem, zupełnie jak Piotruś Pan. Nie chciał dorosnąć, ale pomimo wszystko bał się o każdą chodzącą po świecie mała istotkę. Kochałam w nim wszystko, ale to ze szczególnością. Kiedy tak
doskonale bawił się z maluchami poprosiłam go, żeby się uśmiechnął. Zrobiłam mu zdjęcie razem z dwójką chłopców. Razem tworzyli idealny obrazek. Wprawdzie mali chłopcy nie byli zbytnio uśmiechnięci na zdjęciu, ale na szczęście wszystko nadrobił jego wspaniały i szczery uśmiech. Wykonawszy zdjęcie opuściłam telefon na dół i spojrzałam przed siebie. Harry nadal patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego mimikę po czym speszona odwróciłam głowę w zupełnie innym kierunku. Mimo iż nie patrzyłam na niego przez dłuższa chwilę dalej czułam jego spojrzenie na sobie. Czułam się wspaniale wiedząc, że komuś na mnie zależy i że ktoś się o mnie troszczy. Cudownie mieć przy sobie kogoś takiego jak Harry.

*26 marca 2013*
Zaraz po koncercie Justina w Polsce wróciliśmy do Los Angeles. Większa część ekipy została w Europie jednak ja nie potrafiłam. Wróciłam do miasta  w którym mieszkałam, bo właśnie tam był Harry. Nie zyskał pozwolenia od swoich menagerów na taką podróż  i był zmuszony zostać w Ameryce. Ze względu na to, że Bieber musiał coś załatwić ja skorzystałam i pojechałam razem z nim. Musiałam spotkać się ze Stylesem. Nie widywanie go choćby przez tydzień jest dla mnie ciężkie. Kocham swoją pracę, ale ona mi jego nie zastąpi. Dlatego postanowiłam wrócić.
Postanowiłam zorganizować wieczór tylko dla mnie i niego. Zaprosiłam go do siebie do domu. Postanowiłam z nim spędzić te kilka godzin na zwykłych czynnościach, czyli normalnej kolacji i spontanicznym oglądaniu filmów. Miało być zwyczajnie. Wiedziałam doskonale, że Harry tęsknie za normalnością. Dlatego właśnie miało to wszystko wyglądać tak jak to przedstawiłam.
Stół przykryłam czystą serwetą. Na wierzch położyłam czyste talerze i sztućce. Wszystko było prawie gotowe. Obiad ugotowany, nakryte do stołu. Wystarczyło mi tylko czekać na Stylesa. Jakże wielkie było moje szczęście kiedy usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Po chwili już tylko w moich uszach rozbrzmiewał dzwonek do drzwi. Pędem pobiegłam pod biały prostokąt. Zatrzymałam się. Uspokoiłam oddech. Przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam włosy i z uśmiechem otworzyłam drzwi frontowe. Ujrzałam za nimi postać w lokach. Bez chwili zawahania rzuciłam się na niego i mocno wtuliłam się w jego silne ciało. Chłopak także mocno przysunął mnie mocno do siebie po czym poczułam, że tracę kontakt nóg z podłożem. Do mojego mózgu dotarła informacja, że Harry trzyma mnie na rękach i okręca dookoła własnej osi. To właśnie w taki sposób okazywaliśmy sobie swoją radość.
-Tęskniłem. – usłyszałam jego przytłumiony głos. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego oczy. Ponownie mogłam rozpłynąć się w jego zielonej głębi. Nie powstrzymywałam się i tylko delikatnie cmoknęłam go w usta, po czym znów wtuliłam się w jego ciało. Chciałam nacieszyć się jego ciepłem, które dawało mi ukojenie i radość. Przez to co zrobiłam czułam, że przez moje ciało przechodzi miliony przyjemnie ciepłych dreszczy spowodowanych jego dotykiem. Nie miałam pojęcia co on sobie myślał w tamtym momencie. Cieszyłam się, że nareszcie mogłam to zrobić. Chłopak odstawił mnie na ziemię i uśmiechnął się szeroko. Po chwili zaczął niespokojnie szukać czegoś w kieszeniach swojej bluzy. Wyciągnął małe pudełeczko. Spojrzał na mnie i wręczył je do moich rąk. – Otwórz. – zarządził. Popatrzyłam niepewnie na
niego, po czym przeniosłam wzrok na kwadratowy prezencik. Otworzyłam go i moim oczom ukazał się srebrny pierścionek z mały serduszkiem na górze. Był skromny – takie jakie lubiłam. – Wszystkiego najlepszego. – Z tego wszystkiego nawet zapomniałam, że tego dnia były moje urodziny. Założyłam podarek na swój palec. Pasował idealnie. Uśmiechnęłam się po czym spojrzałam ponownie w jego oczy.
-Dziękuję ci. – ucałowałam jego policzek. Obdarzył mnie swoim pięknym uśmiechem i delikatnie pogładził mnie po dłoni.  Chwyciłam mocniej jego rękę i zaprowadziłam do stołu. Zjedliśmy wspólnie kolację czemu towarzyszyły śmiechy i radosne rozmowy.
-Kiedy musisz wracać? – zapytał popijając czerwone wino.
-Pojutrze. – odparłam smutno. Mieliśmy tak mało czasu, aby móc nacieszyć się sobą. Chłopak podniósł się z siedzenia, podał mi swoją dłoń po czym pociągnął w stronę salonu.
-W takim razie nie mamy chwili do stracenia.
*
Siedzieliśmy wspólnie w salonie oglądając różnorakie filmy, których zwiastuny spodobały nam się wcześniej, a których nie mieliśmy okazji oglądać. Dużo się śmialiśmy podczas oglądania komedii, trochę płakaliśmy gdy na ekranie były sceny dramatu. Oboje byliśmy bardzo wrażliwi i nie wstydziliśmy się tego pokazywać. W pewnym momencie nasze wspólne chwili przerwał dźwięk oznajmiający, że ktoś dostał nową wiadomość. Chłopak sprawdził swój telefon. Zaprzeczył, ze dostał sms-a co musiało oznaczać iż to mój telefon dzwonił. Podniosłam swój telefon i już chciałam odczytać telefon kiedy na ekranie pokazało mi się zdjęcie moje mamy. To właśnie od niej przychodziło to połączenie. Żeby nie przeszkadzać chłopakowi w oglądaniu ruszyłam na taras. Zamknęłam za sobą szklane drzwi po czym odebrałam telefon.
-Cześć mamo! – przywitałam się radośnie. Nie usłyszałam odpowiedzi. W sumie słyszałam tylko coś podobnego do chlipania. – Mamo?

-Twój brat miał wypadek. Jest w stanie krytycznym. Walczy o życie w szpitalu. – w mojej głowie nie przyjemnie się zakręciło. Mój telefon upadł na marmurową posadzkę, a ja sama zjechałam po zimnym szkle na podłogę. Mój świat runął...
~*~
PRZEPRASZAM!
nie było mnie przez kolejny miesiąc.
znów nawaliłam.
przepraszam.
wiecie jak to jest. 
koniec szkoły, wystawianie ocen.
urwanie głowy. ;c
jeszcze raz przepraszam.
*
mam chociaż nadzieję,  że Wam spodoba się ten rozdział.
piszcie swoje opinie poniżej.
7+ komentarzy = next chapter.
*
jak się podoba nowy wygląd bloga? 
piszcie :)