środa, 26 czerwca 2013

Chapter 15.

~z perspektywy Marthy~

Zabrał mnie od swoich znajomych. Chciał mnie im przedstawić. Wydało mi się to po części pewną deklaracją. Zbliżał mnie do swojego otoczenia. Mogło to znaczyć, że coś znaczyłam dla niego. Cieszyłam się i uśmiechałam kiedy tylko o tym głębiej pomyślałam. Bywały momenty, że wyobrażałam sobie mnie i Harryego idących za rękę. To nie realne marzenie, ale czasami tak było. Nie zależenie od sytuacji myślałam o tym chłopaku. Zawładną całkowicie moimi myślami. Wkradł się tam i nie chciał wyjść. To jak uparty szkodnik w ogrodzie. Jednak w tym wypadku nie dało nazwać się go szkodnikiem. Znaczył dla mnie wiele. Mogłam na niego liczyć. Czego tu więcej chcieć? Odpowiem, że odwagi aby wyznać mu prawdę.
Tego wieczoru spędzanego z rodziną Lou i Toma czułam się jakoś inaczej. Wyjątkowo? Możliwe, że tak. Ta sytuacja, która miała miejsce w ogrodzie była dla mnie jak deszcz po długotrwałych suszach. Jego
spojrzenie z którego można było wyczytać naprawdę wiele, było powalające. Zachwycające, zielone tęczówki i pełne usta chłopaka, które były tak blisko mnie. Wszystko co było z nim związane było idealne. Tak bardzo chciałam go pocałować. Poczuć jak delikatny jest jeśli chodzi o takie sprawy. Nie było nam to dane. Poczułam się trochę nie zręcznie, dlatego odsunęłam się od niego. On także poczynił podobne ruchy. Można by powiedzieć iż byłam delikatnie zawiedziona. Ten moment przerwały nam małe dzieci, które nie były świadome tego, że przerywają mi bardzo ważną chwile. Ale nie miałam prawa gniewać się na nie. To tylko dzieci, które jeszcze nie rozumieją co to znaczy ‘miłość’ czy ‘ uczucie’.

Podczas kolacji z jego znajomymi pokazywał w wielu sytuacjach jak świetne podejście ma do dzieci. Bawił się, wygłupiał. Potrafił rozmawiać w języku tych małych człowieczków. Wyglądał prze słodko kiedy udawał, że przejmuje się zburzeniem wierzy z klocków czy krzyczał kiedy przez przypadek pęknął balonik. Robił to wszystko, aby umilić im czas. Już wtedy wiedziałam, że w przyszłości będzie wspaniałym ojcem. Świadczyły o tym wszystkie jego cechy. Opiekuńczość, troska i beztroska w jednym. Taki właśnie był Harry Styles. Był wiecznym dzieckiem, zupełnie jak Piotruś Pan. Nie chciał dorosnąć, ale pomimo wszystko bał się o każdą chodzącą po świecie mała istotkę. Kochałam w nim wszystko, ale to ze szczególnością. Kiedy tak
doskonale bawił się z maluchami poprosiłam go, żeby się uśmiechnął. Zrobiłam mu zdjęcie razem z dwójką chłopców. Razem tworzyli idealny obrazek. Wprawdzie mali chłopcy nie byli zbytnio uśmiechnięci na zdjęciu, ale na szczęście wszystko nadrobił jego wspaniały i szczery uśmiech. Wykonawszy zdjęcie opuściłam telefon na dół i spojrzałam przed siebie. Harry nadal patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego mimikę po czym speszona odwróciłam głowę w zupełnie innym kierunku. Mimo iż nie patrzyłam na niego przez dłuższa chwilę dalej czułam jego spojrzenie na sobie. Czułam się wspaniale wiedząc, że komuś na mnie zależy i że ktoś się o mnie troszczy. Cudownie mieć przy sobie kogoś takiego jak Harry.

*26 marca 2013*
Zaraz po koncercie Justina w Polsce wróciliśmy do Los Angeles. Większa część ekipy została w Europie jednak ja nie potrafiłam. Wróciłam do miasta  w którym mieszkałam, bo właśnie tam był Harry. Nie zyskał pozwolenia od swoich menagerów na taką podróż  i był zmuszony zostać w Ameryce. Ze względu na to, że Bieber musiał coś załatwić ja skorzystałam i pojechałam razem z nim. Musiałam spotkać się ze Stylesem. Nie widywanie go choćby przez tydzień jest dla mnie ciężkie. Kocham swoją pracę, ale ona mi jego nie zastąpi. Dlatego postanowiłam wrócić.
Postanowiłam zorganizować wieczór tylko dla mnie i niego. Zaprosiłam go do siebie do domu. Postanowiłam z nim spędzić te kilka godzin na zwykłych czynnościach, czyli normalnej kolacji i spontanicznym oglądaniu filmów. Miało być zwyczajnie. Wiedziałam doskonale, że Harry tęsknie za normalnością. Dlatego właśnie miało to wszystko wyglądać tak jak to przedstawiłam.
Stół przykryłam czystą serwetą. Na wierzch położyłam czyste talerze i sztućce. Wszystko było prawie gotowe. Obiad ugotowany, nakryte do stołu. Wystarczyło mi tylko czekać na Stylesa. Jakże wielkie było moje szczęście kiedy usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Po chwili już tylko w moich uszach rozbrzmiewał dzwonek do drzwi. Pędem pobiegłam pod biały prostokąt. Zatrzymałam się. Uspokoiłam oddech. Przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam włosy i z uśmiechem otworzyłam drzwi frontowe. Ujrzałam za nimi postać w lokach. Bez chwili zawahania rzuciłam się na niego i mocno wtuliłam się w jego silne ciało. Chłopak także mocno przysunął mnie mocno do siebie po czym poczułam, że tracę kontakt nóg z podłożem. Do mojego mózgu dotarła informacja, że Harry trzyma mnie na rękach i okręca dookoła własnej osi. To właśnie w taki sposób okazywaliśmy sobie swoją radość.
-Tęskniłem. – usłyszałam jego przytłumiony głos. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego oczy. Ponownie mogłam rozpłynąć się w jego zielonej głębi. Nie powstrzymywałam się i tylko delikatnie cmoknęłam go w usta, po czym znów wtuliłam się w jego ciało. Chciałam nacieszyć się jego ciepłem, które dawało mi ukojenie i radość. Przez to co zrobiłam czułam, że przez moje ciało przechodzi miliony przyjemnie ciepłych dreszczy spowodowanych jego dotykiem. Nie miałam pojęcia co on sobie myślał w tamtym momencie. Cieszyłam się, że nareszcie mogłam to zrobić. Chłopak odstawił mnie na ziemię i uśmiechnął się szeroko. Po chwili zaczął niespokojnie szukać czegoś w kieszeniach swojej bluzy. Wyciągnął małe pudełeczko. Spojrzał na mnie i wręczył je do moich rąk. – Otwórz. – zarządził. Popatrzyłam niepewnie na
niego, po czym przeniosłam wzrok na kwadratowy prezencik. Otworzyłam go i moim oczom ukazał się srebrny pierścionek z mały serduszkiem na górze. Był skromny – takie jakie lubiłam. – Wszystkiego najlepszego. – Z tego wszystkiego nawet zapomniałam, że tego dnia były moje urodziny. Założyłam podarek na swój palec. Pasował idealnie. Uśmiechnęłam się po czym spojrzałam ponownie w jego oczy.
-Dziękuję ci. – ucałowałam jego policzek. Obdarzył mnie swoim pięknym uśmiechem i delikatnie pogładził mnie po dłoni.  Chwyciłam mocniej jego rękę i zaprowadziłam do stołu. Zjedliśmy wspólnie kolację czemu towarzyszyły śmiechy i radosne rozmowy.
-Kiedy musisz wracać? – zapytał popijając czerwone wino.
-Pojutrze. – odparłam smutno. Mieliśmy tak mało czasu, aby móc nacieszyć się sobą. Chłopak podniósł się z siedzenia, podał mi swoją dłoń po czym pociągnął w stronę salonu.
-W takim razie nie mamy chwili do stracenia.
*
Siedzieliśmy wspólnie w salonie oglądając różnorakie filmy, których zwiastuny spodobały nam się wcześniej, a których nie mieliśmy okazji oglądać. Dużo się śmialiśmy podczas oglądania komedii, trochę płakaliśmy gdy na ekranie były sceny dramatu. Oboje byliśmy bardzo wrażliwi i nie wstydziliśmy się tego pokazywać. W pewnym momencie nasze wspólne chwili przerwał dźwięk oznajmiający, że ktoś dostał nową wiadomość. Chłopak sprawdził swój telefon. Zaprzeczył, ze dostał sms-a co musiało oznaczać iż to mój telefon dzwonił. Podniosłam swój telefon i już chciałam odczytać telefon kiedy na ekranie pokazało mi się zdjęcie moje mamy. To właśnie od niej przychodziło to połączenie. Żeby nie przeszkadzać chłopakowi w oglądaniu ruszyłam na taras. Zamknęłam za sobą szklane drzwi po czym odebrałam telefon.
-Cześć mamo! – przywitałam się radośnie. Nie usłyszałam odpowiedzi. W sumie słyszałam tylko coś podobnego do chlipania. – Mamo?

-Twój brat miał wypadek. Jest w stanie krytycznym. Walczy o życie w szpitalu. – w mojej głowie nie przyjemnie się zakręciło. Mój telefon upadł na marmurową posadzkę, a ja sama zjechałam po zimnym szkle na podłogę. Mój świat runął...
~*~
PRZEPRASZAM!
nie było mnie przez kolejny miesiąc.
znów nawaliłam.
przepraszam.
wiecie jak to jest. 
koniec szkoły, wystawianie ocen.
urwanie głowy. ;c
jeszcze raz przepraszam.
*
mam chociaż nadzieję,  że Wam spodoba się ten rozdział.
piszcie swoje opinie poniżej.
7+ komentarzy = next chapter.
*
jak się podoba nowy wygląd bloga? 
piszcie :)