środa, 24 kwietnia 2013

Chapter 13.


~z perspektywy Marthy~

-Co ty właściwie tutaj robisz? – zapytałam próbując swojego deseru truskawkowego..
-Przyjechałem cię zobaczyć. Trzy miesiące to mało dla ciebie? – zaśmiałam się gdy chłopak w bardzo śmieszny sposób uniósł jedną ze swoich brwi. – Nie cieszysz się?
-Oczywiście, że się cieszę głuptasie. – na jego twarzy zagościł uśmiech. – Ale następnym razem mnie uprzedź, bo może się to skończyć czymś więcej niż stłuczoną kostką. – puściłam mu oczko.
-Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że widzę cię taką roześmianą. – wypowiedź Harryego przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam nadchodzące połączenie od Williama.
-Poczekasz chwilkę? – zapytałam patrząc chwilę na Loczka.
-Jasne. – chłopak uśmiechnął się, a ja odebrałam.
-Halo?
-No witam cię. Co to się stało z tą twoją nogą? – zapytał bardzo poważnie.
-Widzę, że wieści się szybko roznoszą.
-Nie żartuj sobie. To poważna sprawa. Co poszło nie tak?
-Nie mam pojęcia.
-To przynajmniej mi powiedz gdzie to się stało. – czułam się jak podczas wywiadu. Mój brat zawsze był bardzo dociekliwy.
-Gdzie?
-Martha nie udawaj głupiej, proszę cię. Ja się tutaj niepokoję, a ty kpisz. Powiedz gdzie stłukłaś tą kostkę?
-Na treningu.
-Wiesz ty co? Tyle razy przewracałaś się na treningach, a dopiero teraz coś musiało się stać. – Willdo zaśmiał się melodyjnie. – Wiesz, że cię kocham? No i tęsknie strasznie. Wszyscy tęsknimy.
-Tak, ja też. – uśmiechnęłam się delikatnie. W tle usłyszałam głos jakiejś kobiety. Nie poznawałam go, ale cieszyłam się, że mój starszy braciszek znalazł sobie wreszcie dziewczynę.
-Muszę kończyć. Do następnego razu.
-Do usłyszenia. – nacisnęłam czerwoną słuchawkę i spojrzałam na Stylesa. – Już. –chłopak nie wyglądał na
zachwyconego. Nie miałam jednak pojęcia dlaczego. Jeszcze kilka chwil wcześniej aż tryskał entuzjazmem, a teraz nagle posmutniał. To sprawiło, że mi też zrobiło się przykro. – Wszystko w porządku?
-Tak. – powiedział niepewnym głosem. – Oczywiście, że wszystko w porządku. – nie wierzyłam mu, ale wiedziałam też że jeżeli Harry się uprze to nie będzie dało się nic z niego wyciągnąć. Poddałam się po prostu.
-Masz jakieś plany na ten dzień? – zapytałam próbując trochę poprawić mu nastrój. Hazza podniósł na mnie swój smutny wzrok i tylko pokręcił przecząco głową. – To może pojedziemy na przejażdżkę? Pokazałabym ci świetne miejsce. Co ty na to?
-Jeśli chcesz. – powiedział obojętnie.
-Oczywiście, że chce. – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go do wyjścia.
*
Słońce skłaniało się już ku zachodowi, a my w dalszym ciągu jechaliśmy tylko mi znane miejsce.  Przed
wyjazdem wykonałam tylko jeden telefon i wszystko miało być gotowe. Chciałam jak najlepiej wykorzystać czas spędzony z Loczkiem. Był moim najlepszym przyjacielem. Czułam się dobrze w jego towarzystwie, on chyba w moim też. Cały czas obserwowałam jak chłopak ze skupieniem patrzy na drogę. Jego oczy, które wbite były w jeden punkt na drodze świeciły w blasku zachodzącego słońca. Wyglądał wspaniale.
-Daleko jeszcze? – zapytał nagle.
-Już blisko. – uśmiechnęłam się i spojrzałam przed siebie. Doskonale już na horyzoncie odznaczały się budynki w których stronę zmierzaliśmy. Nie mogłam się doczekać, aż chłopak zobaczy co przygotowałam, a właściwie pracownicy Justina przygotowali. Wiedziałam, że będzie zachwycony.
Po kilku minutach jazdy podjechaliśmy pod urodziwy domek pomalowany na łososiowy kolor. Był w bardzo greckim stylu. Przynajmniej ja tak uważałam. To właśnie z Grecją mi się kojarzył i tego się trzymałam. Na ścianie, zaraz obok drzwi pięło się pnącze różowych kwiatów. Dodawało to uroku staremu budynkowi. Styles był wyraźnie zaskoczony. Wyszedł z samochodu i bardzo podejrzliwym spojrzeniem przyglądał się budynkowi. Podeszłam do niego i chwyciłam dłoń chłopaka. On natychmiastowo splótł nasze palce. Dziwne posunięcie, ale
spodobało mi się. Z uśmiechem ciągnęłam go w wyznaczone miejsce, a Harry jednie rozglądał się po bokach. Wyszliśmy tylnym wyjściem na podwórze. Zatrzymaliśmy się na chwilę. Nakazałam mu zamknąć oczy. Chłopak posłusznie wykonał moje polecenie i zdał się na mnie. Zaprowadziłam go w miejsce pod niedużym drzewem i dopiero wtedy pozwoliłam otworzyć mu oczy. Harry z niedowierzaniem przyglądał się dwóm materacom i ułożonym na nich poduszką, które miały być miejsce z którego mieliśmy dobrą widoczność na podwieszone płótno. Zaplanowałam, że zrobimy sobie kino pod gwiazdami. Pracownicy
Biebera przygotowali dla nas projektor, kilka filmów do wyboru, popcorn i kilka litrów soku. Spojrzałam na twarz Stylesa, który z zachwytem przyglądał się obrazowi przed nim. Uśmiechnęłam się na to. Wiedziałam, że będzie zachwycony.
-Usiądź. – powiedziałam po chwili, a on nadal nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje usiadł na jednym z materaców. Włączyłam jakiś film komediowy i zajęłam miejsce obok niego. Owszem, miałam swój materac, ale chciałam być przy nim. – Powiesz coś? – Harry spojrzał na moją twarz i uśmiechnął się delikatnie.
-Niesamowicie tu jest. – ja także obdarzyłam go swoim uśmiechem.
-Wiedziałam, że będziesz zachwycony. – ucałowałam jego policzek. – Powiesz mi dlaczego byłeś dzisiaj taki smutny? – zapytałam wtulając się w jego ramię.
-Tak po prostu.
-Nie kłam. Musiał być jakiś powód. – nastała chwila ciszy, którą wypełniały tylko dialogi aktorów w filmie. – Powiedz mi. – Harold spojrzał w moje oczy. Ponownie posmutniał.
-Gdy dzisiaj rozmawiałaś z kimś w lodziarni to powiedziałaś…
-Co powiedziałam?
-Że jesteś na treningu. Nie powiedziałaś prawdy. Wstydzisz się mnie? – zapytał i w jego oczach można było dostrzec coś w rodzaju zawodu. Zaśmiałam się jedynie. On wszystko poprzekręcał.
-To nie tak. Mój brat zapytał się gdzie stłukłam kostkę. Powiedziałam, że na treningu. Oj Harry, Harry. –
tym razem na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie, ale i szczery uśmiech.
-Naprawdę? – zapytał.
-Mówię poważnie. – uśmiechnęłam się.
-Przepraszam cię. Jestem idiotą.
-Nie jesteś. – ucałowałam jego policzek i przytuliłam się do jego ciała. Zaczęliśmy w spokoju oglądać film. Cieszyłam się, że już wszystko w porządku. Biedny. Wyobrażałam sobie jak musiał się poczuć. Nie chciałabym się znaleźć w takiej sytuacji. Byłam zadowolona, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
~*~
i oto pojawiam się z następnym rozdziałem.:D
nie spodziewaliście się go tak szybko, prawda? 
mam nadzieję, że sprawiałam Wam tym chociaż trochę przyjemności.:)
*
piszcie swoje opinie poniżej.:)
7+ komentarzy = next chapter
*
przepraszam za jakiekolwiek błędy i niedociągnięcia.:3 
love ya all <3 

niedziela, 21 kwietnia 2013

Chapter 12.


~Oczami Harryego~

-Więc, Martha… - powiedziałem w tym samym czasie podając dziewczynie drinka. – Jak się tutaj znalazłaś? Widziałem cię podczas castingu.
-Jak to mnie widziałeś? –  zapytała zaskoczona moim pytaniem.
-Razem z Justinem i chłopakami siedziałem z tyłu sali. Widzieliśmy wszystkie występy. Twój należał do moich ulubionych. –uśmiechnąłem się i dostrzegłem, że jej twarz delikatnie się rumieni.
-Dziękuję.
-Nie masz za co dziękować. – ponownie uśmiechnąłem się. – No to jak było z twoim pojawieniem się w Los Angeles?
-Justin przyjechał do Londynu. Wszedł do mojej sali treningowej podczas moich wieczornych ćwiczeń. Zaproponował mi, żebym przyłączyła się do jego grupy tanecznej. Zgodziłam się. Właśnie w taki sposób jestem tutaj.
-Mówił co było jednym z głównych powodów dlaczego pojechał do ciebie osobiście?
-Wspomniał tylko, że znalazła się pewna osoba, która zapłaciła za mój dom, jego wyposażenie i za bilet do LA, ale kto to był już nie powiedział.
-Masz jakieś podejrzenia kto to mógłby być? – chciałem sprawdzić jej czujność. Szczerze powiedziawszy myślałem, że Justin wyjawi jej rąbka tajemnicy na temat jej przylotu do LA.
-Nie, ale gdybym znała tożsamość tej osoby odnalazłabym ją.  Wtedy z całej siły przytuliłabym ją lub jego i podziękowała z całego serca. – w mojej głowie wybuchła burza radości. Wyobraziłem sobie jak przytula się do mnie. Jak jej ciało ogrzewa moje. Chciałem, żeby to nastąpiło.
-Naprawdę byś tak zrobiła? – zapytałem podekscytowany.
-Gdybym tylko miała taką okazję to nie wahałabym się. – na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech. Motyle w moim brzuchu co raz bardziej zaczynały wariować. Fala gorąco przepłynęła przez całe moje ciało. Przez kilka minut nie odzywaliśmy się do siebie. Tylko wpatrywałem się w nią jak jakiś psychopata. – Może by tak…
-Masz jakieś plany na jutro? – palnąłem ni z tego ni z owego tym samym przerywając jej wypowiedź. Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem, zapewne zdziwiła ją moja bezpośredniość i szybkość z jaką działałem.
-Jutro mam trening przed trasą. Nie mam teraz zbyt wiele czasu wolnego.
-Mógłbym przyjść? – po raz kolejny zadziwiłem nie tylko ją, ale i siebie moim pytaniem. Były one co najmniej idiotyczne. Brzmiały zapewne w jej uszach jako pytania psychopaty. Ku mojemu zdziwieniu Martha uśmiechnęła się.
-Dlaczego byś nie mógł? Jesteś przecież przyjacielem  Justina. – powiedziała upijając kolejny łyk drinka. Przez cały wieczór nie odstępowałem jej na krok. Za każdym razem znalazłem powód, żeby być przy niej, ale widocznie moja obecność jej nie przeszkadzała. Cieszyło mnie, że nabrała do mnie zaufania. Był to dobry znak.
*kilka miesięcy później*
Przyjechałem specjalnie do Los Angeles, żeby spotkać się z nią. Bieber miał przerwę w trasie więc wszyscy wrócili do swoich domów w mieście aniołów. Po wcześniejszej rozmowie ze Ryanem dowiedziałem się iż dziewczyny z grupy tanecznej Kanadyjczyka w wolnym czasie trenują. W kieszeniach mając jedynie telefon i portfel ruszyłem samochodem w stronę studia tańca. Z uśmiechem na twarzy opuściłem pojazd i skierowałem się do wejścia. Minąłem recepcje i ruszyłem wzdłuż korytarza. Na samym końcu znajdowały się drzwi do sali w której była dziewczyna. Wolnym krokiem podszedłem do szklanej płyty i wychyliłem się delikatnie. Dostrzegłem ją. Poprawiała swoje włosy. Mój uśmiech poszerzył się, a serce zaczęło wybijać nieregularne rytmy. Nie widziałem jej długi okres czasu i stęskniłem się. Wpatrywałem się w jej ruchy z podziwem. Mimo iż wiele razy widziałem jak tańczy, ona za każdym razem zadziwiała mnie swoimi układami. Razem z jej przyjaciółkami zaczęły wykonywać układ do As Long As You Love Me. Widziałem go na pierwszym koncercie Justina. Martha tańczyła zaraz obok chłopaka. Nic dziwnego, była najlepsza. Przez kilka minut powtarzały kroki, a ja cały czas pozostałem w ukryciu. Chciałem nacieszyć się jej widokiem w ciszy. W pewnym momencie Brooks odwróciła swoją głowę w bok. Zauważyła mnie. Nasze spojrzenia się zetknęły. Utonąłem w głębi jej niebieskich oczu. Dziewczyna nie rozpoznała mnie, jednak kiedy bardziej wychyliłem się zza futryny zrobiła wielkie oczy i niemal natychmiast straciła równowagę. Był to ułamek sekundy. Wylądowała z hukiem na podłodze. Przerażony od razu pobiegłem w jej stronę. Martha chwyciła się za kostkę i syknęła.
-Wszystko w porządku? – zapytałem przejęty ignorujący wszystkich dookoła. Próbowałem zobaczyć co stało się z nogą dziewczyny. Ona szybkim ruchem ręki odepchnęła moją i zacisnęła mocno zęby.
-Boli. – wyszeptała.
-Zabiorę cię do szpitala. – sama nie mogła chodzić, więc delikatnie podniosłem ją. Trzymałem ją w swoich ramionach. Mogłem już wtedy śmiało powiedzieć, ze trzymałem w nich cały mój świat. Przez jej długą nieobecność uświadomiłem sobie, że jest tą jedyną. Wpadłem po uszy. Zakochałem się w niej. Nie interesowało mnie już nic oprócz Marthy. Cały czas przed oczami miałem jej uśmiech i oczy. Gdy byłem w dołku wpatrywałem się w nasze wspólne zdjęcie. Była powodem do uśmiechu i lepszego funkcjonowania. Była dla mnie wszystkim.
*
Siedziałem w poczekalni. Lekarz nie pozwolił mi wejść razem z nią. Musiałem zadowolić się czekaniem. Podparłem głowę o swoje, złączone w całość, dłonie. Wzrok utkwił w jednym punkcie na ścianie. Nie ruszyłem się od gabinetu chodźmy o metr. Ulokowałem się zaraz obok drzwi, na podłodze. Byłem zdenerwowany mimo iż lekarz oświadczył, że to nie będzie nic poważnego. Bałem się o nią. Upadła przeze
mnie. Mogłem poczekać przecież aż skończy trening. Głupi musiałem się wychylić i spowodować jej niefortunny upadek.
Po kilkunastu minutach drzwi otworzyły się. W progu stanęła uśmiechnięta dziewczyna. Od razu podniosłem się z ziemi i przytuliłem się do niej. Pod wpływem kontaktu z jej ciałem, przez moje przebiegło przyjemne ciepło. Odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się.
-Chodź. Zabiorę cię na lody. – ująłem jej dłoń i wolno pociągnąłem w kierunku wyjścia.
*
-Co ty właściwie tutaj robisz? – zapytała biorąc do ust łyżeczkę z truskawkowym lodem.
-Przyjechałem cię zobaczyć. Trzy miesiące to mało dla ciebie? – uniosłem jedną brew do góry. Dziewczyna jedynie zaśmiała się. – Nie cieszysz się?
-Oczywiście, że się cieszę głuptasie. – uśmiechnąłem się. – Ale następnym razem mnie uprzedź, bo może się
to skończyć czymś więcej niż stłuczoną kostką.
-Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że widzę cię taką roześmianą… - chciałem jeszcze coś powiedzieć, jednak dźwięk dzwonka telefonu uniemożliwił mi to. Martha podniosła urządzenie do góry i spojrzała na wyświetlacz.
-Poczekasz chwilkę? – zapytała przenosząc swój wzrok na mnie.
-Jasne. – po raz kolejny uśmiechnąłem się i zabrałem za skonsumowanie swojego deseru.
-Halo? Widzę, że wieści się szybko roznoszą. Nie mam pojęcia. – rozmawiała ze swoim rozmówcą. Nie miałem pojęcia z kim rozmawia. Cały czas uważnie przysłuchiwałem się temu co mówi Brunetka. – Gdzie? Na treningu. – przeniosłem swój wzrok na nią. Byłem zaskoczony i automatycznie posmutniałem. Skłamała. Nie była przecież na treningu. Była ze mną. Nie chciała podzielić się tą informacją z osobą po drugiej stronie linii telefonicznej.  – Tak, ja też. Do usłyszenia. – rozłączyła się przyciskając czerwoną słuchawkę. Spojrzała na mnie z uśmiechem. – Już. – patrzyłem na nią ze smutkiem. W pewnym sensie zraniło mnie to. Wstydziła się przyznać, że jest ze mną na spotkaniu. Zniżyła się do kłamstwa, żeby tylko nikt nie dowiedział się z kim się spotkała. Było mi przykro. Cholernie przykro. – Wszystko w porządku?
-Tak. – zawahałem się. – Oczywiście, że wszystko w porządku. – na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. Chyba tak fałszywego gestu nigdy nie wykonałem, ale nie potrafiłem jej wytknąć tego. Zbyt wielkim uczuciem ją darzyłem, aby cokolwiek jej wytknąć. Nie chciałem je skrzywdzić. Sam zostałem źle potraktowany i nie czułem się z tym dobrze. Nie pozostało mi nic innego jak udawanie. Granie czegoś czego tak naprawdę nie ma. Podrabianie szczęścia. To była ostateczność…
 ~*~
PRZEPRASZAM!
za to:
-że tak późno
-że za krótkie rozdziały dodaje
-i że spieprzyłam ten rozdział.
jestem beznadziejna.
przepraszam.
*
piszcie co myślicie o tych moich wypocinach.
7+ komentarzy = next chapter.



niedziela, 7 kwietnia 2013

Chapter 11.


~z perspektywy Marthy~

Siedziałam przed pięknie zdobioną toaletką w odcieniu bieli. Nastawione na niej były przeróżne rzeczy do makijażu. Różnorakie pędzle, tusze, pudry. Dostałam wszystko w prezencie od menadżera Justina. Podobno z okazji tego, że przyłączyłam się do jego grupy tanecznej. Nie widziałam potrzeby, aby obdarowywali mnie takimi prezentami. Scooter doradził mi, żebym nie kłóciła się z nikim i jak coś mi dają to mam to po prostu brać. Przygotowywałam się do imprezy organizowanej w jednej z willi Biebera. Każdy z jego ekipy został zaproszony.  Mieli pojawić się też oczywiście inni. Ian powiedział, że mogę nawet spodziewać się Britney Spears lub Madonny. Mówiąc to od czasu do czasu podśmiewał się. Już wtedy wiedziałam, że w tym co powiedział nie było ani ziarnka prawdy. Podczas dobierania odpowiedniego odcieniu cieni do oczu cały czas się uśmiechałam. Byłam wielką szczęściarą. Tyle co mi się przytrafiło niektórzy mogą mi tylko pozazdrościć. Ciągu niecałego tygodnia zyskałam pracę, dom, przyjaciół. Miałam wszystko czego można było chcieć od losu. Nie mogłabym prosić o więcej. Czułam się wspaniale z tym co miałam. Uśmiechnięta od ucha do ucha ruszyłam w kierunku szafy z ubraniami, wcześniej oczywiście kończąc makijaż. Wybrałam jasnozieloną sukienkę z
wyciętym sercem na plecach. Był to mój pierwszy samodzielny zakup w Los Angeles. Czułam się z tym faktem wspaniale. Chcąc wybrać buty zagłębiłam się w moją garderobę. Weszłam do osobnego pomieszczenia, gdzie Justin polecił mi trzymać wszelkie moje obuwie. Jak na razie nie było tego zbyt wiele. Kilka par szpilek, trampki. Przeważało obuwie wygodne. Było to konieczne ze względu na zawód jaki wykonywałam. Stanęłam przed jedną z półek. Patrzyłam raz na jedną, raz na drugą parę butów. Miałam dylemat. Nie miałam pojęcia czy wybrać szpilki wysadzane cekinami czy też zwykłe w odcieniu kremowym z kokardką na tyle. Przejechałam dłonią po tylnej części szyi i westchnęłam głośno. Impreza zaczynała się za kilkadziesiąt minut, a ja nie miałam pojęcia, które buty wybrać.
-Martha! – usłyszałam wołanie z dołu. Po barwie rozpoznałam, że to Ryan – stylista Justina.
-Jestem na górze! Możesz na chwilę tu przyjść?! -  odpowiedziałam mu równie głośno. Mężczyzna zjawił się w mojej garderobie po niecałej minucie. Podszedł do mnie i przywitał mnie całusem w policzek.
-W czym jest problem? – zapytał z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
-Które mam wybrać? – zadałam pytanie prezentując mu obie pary.  Ten tylko podrapał się po swoim podbródku i myślał przez chwilę.


-Załóż te z cekinami. Musisz dzisiaj zabłysnąć. – puścił mi oczko i wyszedł z garderoby. – Czekam na dole! – krzyknął na odchodne.
*
-No nareszcie! Dziewczyno ile można? – Ian od samego początku przywitał mnie uściskiem i docinkiem. Ian Eastwood bez docinków to nie ten sam chłopak. Musiał się trochę ponabijać. Inaczej nie było sobą.
-Ale już jestem. – uśmiechnęłam się. – Spokojnie już nigdzie nie odejdę.
-Też nie miałbym zamiaru cię nigdzie puścić. – objął mnie swoim ramieniem i zaczął oprowadzać po posiadłości naszego pracodawcy. – Tak więc, jeśli potrzebujesz czegoś do picia, kuchnia jest tam prosto. Toalety są odrobinę dalej. Nie martw się. Tu nie da się zgubić. Wszędzie wiszą plany budynku.
-A gdzie jest wyjście na taras?
-A to  jeszcze przed kuchnią. Na pewno rozpoznasz ogromne, szklane drzwi.
-Uwierz mi, jestem w takim szoku, że nawet to mogłabym przeoczyć. – zaśmiałam się, on jedynie zawtórował mi.
-Dasz się zaprosić do tańca? – poruszył śmiesznie brwiami.
-A co jak ci powiem, że nie umiem tańczyć? – zażartowałam. Ian zbliżył swoje usta do mojego ucha i po chwili wyszeptał:
-To ci nie uwierzę. – wybuchłam gromkim śmiechem i już po chwili zostałam zaciągnięta na parkiet. Szliśmy wolnym krokiem nad basen, kiedy wychodząc na zewnątrz zderzyłam się ramionami z chłopakiem o blond włosach. Odwróciłam się w jego stronę z zamiarem przeprosin. On także wykonał obrót. Jego twarz wydawała mi się podejrzanie znajoma. W głowie zaczęłam układać sobie gdzie mogłam go wcześniej
spotkać. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Totalne zaćmienie.
-Przepraszam. – odparłam szybko.
-Nie, to ja przepraszam. Zagapiłem się. – powiedział i uraczył mnie swoim uśmiechem. Odwzajemniłam mimikę i ponownie zaczęłam zmierzać nad basen w celu zabicia czasu tańcem.
*
Tańczenie bez ustanku przez prawie pół godziny jest wyczynem. Dodatkowo z takim wariatem jakim był Eastwood. Chłopa szalał, skakał. Robił wszystko co było nie możliwe i nie do pojęcia. Zmęczeni podeszliśmy do barku stojącego obok wielkiej trampoliny. Poprosiłam barmana o zwykłą, schłodzoną wodę. Tylko tego było mi trzeba w tamtym momencie. Odkręciłam butelkę i upiłam wielkiego łyka. Pragnienie i suchość w gardle ustąpiły. Mogłam spokojnie odetchnąć.
-Brooky, chyba ktoś cię woła. – odwróciłam się do tyłu i dostrzegłam postać Biebera. Machał on na mnie ręką. Przywoływał mnie do siebie. Wymieniłam niepewne spojrzenie z Ianem i po chwili ruszyłam w stronę Justina. Stanęłam obok niego uśmiechając się.
-Jak się bawisz? – zapytał witając mnie przy tym pocałunkiem w policzek.
-Świetna impreza, naprawdę. – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Szczerze? Nie wiedziałam, że tak się jeszcze da.
-Martha chciałem ci przedstawić moich przyjaciół. – powiedział wskazując na osoby stojące obok nas. Dopiero w tamtym momencie odkryłam ich obecność. Popatrzyłam na twarz każdego z nich. Piątka uśmiechniętych chłopaków patrzyli na nas i oczekiwali na dalszy bieg wydarzeń. – To są Niall Horan, Zayn Malik, Louis Tomlinson, Harry Styles i Liam Payne. – już wiedziałam skąd ich kojarzyłam. Oglądałam wywiad z nimi. Czasami dobrze jest oglądać takie programy, żeby później nie wyjść na idiotkę. – W skrócie. Poznaj One Direction. – ponownie popatrzyłam się na każdego po kolei. Zaczęłam wystawić dłoń w ich stronę.
-Chłopcy to jest właśnie Martha.
-Naprawdę miło cię w końcu poznać. – powiedział Liam.
-W końcu? – zaśmiałam się.
-Har… To znaczy Justin dużo o tobie wspominał. – jąknął się, ale niemal od razu się poprawił. Nie wahając się ani chwili dłużej przeniosłam wzrok na następnego członka grupy. Chłopak o brązowych lokach i zielonych tęczówkach. Doskonale już go kojarzyłam. Uśmiechnęłam się do niego po czym chłopak
odwzajemnił mimikę. Ujął moją dłoń i złożył pocałunek na jej wierzchu. Poczułam jak przyjemny dreszcz przebiegł po moim ciele. To było niesamowite uczucie. Kiedy chłopak znów się wyprostował spojrzał w moje oczy. W jego zielonych tęczówkach mogłam dostrzec radość, zachwyt. Byłam zapatrzona w niego jak w obrazek. Wydawał się mi być najbliższym. Już wtedy gdy oglądałam wywiad w telewizji polubiłam go. Czułam jakąś dziwną więź pomiędzy nami. To naprawdę podejrzane zważywszy, że znaliśmy się od kilku minut. Odrobinę speszona wzrokiem reszty chłopców, skierowanym na naszą dwójkę, przeniosłam się dalej. Uścisnęłam dłonie Zayna i Louisa, aż nadeszła kolej na Blondyna. Rozpoznałam w nim osobę z którą zderzyłam się niecałą godzinę temu.
-My już chyba mieliśmy okazję się poznać. -  zaśmiał się.
-Chyba tak. – odpowiedziałam niemal natychmiast.
-Nie poturbowałem cię za bardzo w tych drzwiach?
-Nie jest tak źle.
-Nialler chodź już. – spojrzeliśmy na Liama, który w bardzo dziwny sposób porozumiewał się wzrokiem z Harrym.
-Ale po co mam już iść? – zapytał podejrzliwie. Payne przez dłuższy czas by zakłopotany tym pytaniem. Najwyraźniej nie wiedział co miał odpowiedzieć Niallowi. A może po prostu wyleciało mu z głowy.
-Czas żebyś coś zjadł. – zarządził chłopak i od razu pociągnął Horana w stronę domu. To była śmieszna sytuacja.
-Czekajcie! Idę z wami! – krzyknął Louis i pobiegł za nimi.
-Pójdę się napić. Potrzebuję trochę procentów we krwi. – odparł Zayn. – Justin, może napijesz się ze mną?
-Dlaczego nie? Do zobaczenia później. – poklepał mnie po ramieniu i posłał uśmiech Harryemu. Zostaliśmy sami. Z początku panowała cisza, a każdy z nas patrzył gdzieś po bokach. Nie miałam pojęcia jak zacząć rozmowę. Biłam się z myślami. Chciałam jakoś zacząć. Nie potrafiłam. Nagle w buzi zabrakło mi języka.
-To może… - zaczął co spowodowało, że od razu spojrzałam na niego. – Co byś powiedziała gdybym zaprosił cię na drinka? – zapytał po chwili.
-Odpowiedziałabym, że z chęcią się z tobą napiję.
*
-Więc, Martha… - mówił w tym samym czasie podając mi szklankę z wódką wymieszaną z sokiem. – Jak się tutaj znalazłaś? Widziałem cię podczas castingu.
-Jak to mnie widziałeś? – zapytałam lekko zdziwiona.
-Razem z Justinem i chłopaki siedziałem z tyłu sali. Widzieliśmy wszystkie występy. Twój należał do moich ulubionych. - uśmiechnęłam się delikatnie i poczułam jak na twarz wkradają mi się rumieńce.
-Dziękuję. – upiłam łyk ze szklanki.
-Nie masz za co dziękować. – ponownie uśmiechnął się. – No to jak było z twoim pojawieniem się w Los Angeles?
-Justin przyjechał do Londynu. Wszedł do mojej sali treningowej podczas moich wieczornych ćwiczeń. Zaproponował mi, żebym przyłączyła się do jego grupy tanecznej. Zgodziłam się. Właśnie w taki sposób jestem tutaj.
-Mówił co było jednym z głównych powodów dlaczego pojechał do ciebie osobiście?
-Wspomniał tylko, że znalazła się pewna osoba, która zapłaciła za mój dom, jego wyposażenie i za bilet do LA, ale kto to był już nie powiedział.
-Masz jakieś podejrzenia kto to mógłby być? – przez pewien czas czułam się jak podczas jakiegoś wywiadu, ale odpowiadałam na wszystkie jego pytania.
-Nie, ale gdybym znała tożsamość tej osoby odnalazłabym ją.  Wtedy z całej siły przytuliłabym ją lub jego i podziękowała z całego serca. – chłopak przyglądał się mi z zaciekawieniem. W jego oczach można było dostrzec iskierki.
-Naprawdę byś tak zrobiła?
-Gdybym tylko miała taką okazję to nie wahałabym się.
~*~
WITAM WAS KOCHANI! ;*
oto jestem tu z 11 rozdziałem.:)
mam nadzieję, że Wam się podobał.:)
nareszcie doszło do pierwszej rozmowy Marthy i Harryego. cieszycie się? :D
*
piszcie swoje opinie w komentarzach 
7+ komentarzy = nowy rozdział.
*
jak na pewno zauważyliście jest nowy wygląd bloga.:)
podoba Wam się, czy woleliście poprzedni? 
napiszcie mi to bardzo ważne.:)
a tak w ogóle
to w lewym górnym rogu pojawił się guziczek.
jeżeli lubicie tego bloga i opowiadanie to kliknijcie na niego.:)
to naprawdę wiele dla mnie znaczy.:)